Imię: Dalor
Nazwisko/ Ród: Kaor
Przydomek: Brodacz (Nadany w Lashin z wiadomego powodu. Choć nikt się tak do niego nie zwraca, uważa go za komplement).
Nacja: Krasnolud.
Wiek: 214 lat
Profesja: Zbrojmistrz / Płatnerz na Dworze Królewskim w Lashin.
Wyznanie: Tradycyjne wierzenia krasnoludów.
Kraj pochodzenia: Meskröng
Wygląd: Dalor nie wyróżnia się specjalnie od swoich barczystych braci. Mierzy około 125 cm i waży z 120 kg. Masywny sześcian dopełnia dość wczesny okres łysienia, co jest rodzinne - każdy Kaor po setce zaczyna łysieć. Góra część czaszki nie posiada owłosienia, a długie do łopatek, brązowe włosy są utrzymane z tylnej jej części. Oczywiście jak każdy krasnolud posiada brodę. Dalor na swojej posiada charakterystyczne dwa warkocze, które rozplątuje i rozczesuje raz na tydzień, by znów je spleść. Twarz dość surowa, jakby wieczne niezadowolona. Raczej nie wygląda na towarzyskiego, lecz przemawiają za nim oczy, z których dobrze mu patrzy. Wyglądu dopełniają krzaczaste brwi, kartoflany nos oraz tatuaż na lewym przedramieniu będący dowodem brania udziału w ostatniej bitwie z białymi diabłami.
Charakter: Wpojono mu porządek, pracowitość i solidność. Jedyny chaos jaki toleruje to burdy w knajpach. Jest wierny i godnym zaufania kompanem, choć z pewnością nie jest duszą towarzystwa. Skłania się zdecydowaniu ku dobru. Nie pozostaje bierny na niesprawiedliwość innych. Docenia punktualność i sam jej przestrzega. Bardzo ceni sobie zaradność i nie znosi obiboków. Tak samo w swoim miejscu pracy i na kwaterze wszystko musi być na swoim miejscu. Towarzysko daleko mu do duszy towarzystwa. W zależności od rangi spotkania jest miły i małomówny, lub małomówny. Jednakże dzięki podróżowaniu jest bardziej otwarty na konwersacje, niż inni pobratymcy. Po prostu nie jest gadułą. Z rozmową jest u Dalora jak z pracą, treściwie i konkretnie.
Historia: Dalor przyszedł na świat w niewielkiej mieścinie. Był prawie najmłodszym z sześciorga rodzeństwa. Najstarszy zwał się Gorrim. Kolejno licząc od niego mamy: Belgar, Khaor, Hunrin, Vorak, Rhagar, Dalor i Mungrin. Ród ten od dawien dawna znajdował swoje miejsce w kuźni. Nie inaczej było z tą generacją. Najstarszy odziedziczał pracownię po ojcu. Reszta musiała iść w świat i znaleźć swoje miejsce.
Dzieciństwo trwało na nauce, wpajaniu dyscypliny i kształceniu się w przyszłym fachu. Doskonała pamięć zdecydowanie pomogła Dalorowi w postępach w nauce. Ojciec był wymagającym, lecz dobrym nauczycielem. Jako weteran dawnej wojny z białymi diabłami domyślał się, że to samo czeka jego synów. Dlatego też Holor (tak zwał się ojciec) zadbał o dyscyplinę i rygor, by wojna ich nie zaskoczyła i co gorsza nie okryła ich rodu hańbą. Nie mylił się. Meskröng zostało zaatakowane i pod sztandar wezwano czterech z jego synów. Dalor był za młody. Brakowało mu raptem trzech lat by osiągnąć pełnoletność i wyruszać z braćmi, lecz prawo było nieugięte. Pozostał więc i wciąż kształcił się pod czujnym okiem ojca.
W wieku 120 lat został zwerbowany i ruszył na front. Tak jak i bracia nie był desygnowany do walki na pierwszym froncie, lecz zadaniem było zaopatrywać wojaków w broń i zbroje, które dadzą wojownikom szanse wygrać. Wszakże, kim jest zacny wojownik ze złomem w rękach i na sobie? Taka funkcja bynajmniej Dalorowi nie przeszkadzała. Pracował dzielnie i wytrwale, a radością była nie ilość ubitych elfów, ale ilość ubitych elfów jego bronią. Radością była wiadomość chwalących się żołnierzy, że oberwali, lecz dzięki zbroi rana nie okazała się głęboka. Wojna trwała jeszcze dwa lata. Nabyte na niej doświadczenie okazało się drogocenne, powrót do domu jednak nie był radosny. Aż trzech jego braci poległo; Belgar, Hunrin i Vorak. Okryli Ród chwałą poległych, tak jak to się stało z braćmi ojca. Żaden nie przyniósł hańby. Żałoba trwała, krótko, ale stypę mało kto zapomni.
Powrót do normalnych obowiązków przyszedł szybko. „Praca to najlepsze lekarstwo na żałobę”, zwykł mawiać ojciec i zgodnie z tą radą postąpiła cała rodzina.
Powoli każdy obierał swoją drogę. Najstarszy odziedziczył kuźnię, gdyż ojciec ulegał coraz bardziej czasowi. 53 lata po wojnie, w wieku lat 423 odszedł z tego padołu. Dalor miał wtedy 173 lata. Dalor oraz starszy brat Rhagar zostali i pomagali prowadzić kuźnię Gorrimowi. Dwadzieścia lat później obaj bracia pozostawili rodzinne strony i poszli w świat.
Dalor podróżował ku południowi znajdując tu i ówdzie tym czasową pracę. Powoli, lecz stanowczo zbliżał się coraz bliżej granicy z Lashin. W rocznicę równej 200-tki postanowił zapędzić się na obczyznę.
W Lashin, dzięki doskonałej znajomości wspólnego, klimatyzacja przebiegała bez większych problemów. Podśmiewano się czasem ze wzrostu krasnoluda, lecz mało kto odważył się to mu powiedzieć wprost. Raz w jednej z karczm sam rozprawił się z czterema rasistami skutecznie pozbawiając ich uzębienia. Dłużej zagrzał cztery litery w miejscowości Pirnam, gdzie zostawszy „czeladnikiem” (tak naprawdę przecież umiał o wiele więcej niż człowiek, lecz takie było prawo) tamtejszego, po prostu starego kowala i szybko udowodnił, że jest drogocennym nabytkiem. Przeznaczenie jednak nie pozwoliło Dalorowi tam osiąść na stałe. Zaledwie cztery lata potem nastąpiło wydarzenie na skalę państwową. Nadworny kowal odchodzi na emeryturę i poszukiwano jego godnego następcy z każdego zakątka Lashin. Wszyscy chętni musieli udać się do Meydy, gdzie przeprowadzano bardzo rygorystyczne sprawdziany. Wymogami było pismo polecające od swojego mistrza, u którego się terminowało, oraz odpowiedni wiek. Można było się ubiegać do lat 40, co by nie organizować takich zawodów, co 5 lat. Oczywiście wiek tutaj tym bardziej działał na korzyść krasnoluda. Z błogosławieństwem starego wyruszył do stolicy.
Na miejscu zastał ludzi od groma. Znalazło się też kilkunastu krasnoludów, a nawet elfów co niemal raziło oczy.
Pierwsza próba była bardzo teoretyczna. Miała wykluczyć co po niektórych. Zadania opisowe były bardzo szczegółowe i zasadniczo trudne. Zwłaszcza dla kogoś, kto jednak przynajmniej dobry w te klocki nie był. Ten system dość skutecznie redukował ilość napaleńców. Dalor przeszedł ją bez trudu.
Kolejna rudna składa się z 3-ch praktycznych zdań. Pierwsze: Wykuć topór dla Króla. Drugie: Wykonać pełną zbroję dla Króla. I trzecie: Wykuć najpiękniejszy amulet dla Królowej. Dwa pierwsze miały symbolizować siłę i kunszt twórców. 3-cia próba symbolizowała pracę jako sztukę. Każdy zawodnik był umiejscowiony w innym miejscu stolicy, by zminimalizować szansę plagiatu. Był też zamykamy pod strażą. Nikt i nic nie ma prawa przerywać pracy kowali. Wszyscy mieli taką samą ilość surowców i mógł ją wykorzystać w całości na jeden dany przedmiot. Potem ilość odnawiano. Czas był zasadniczo nieograniczony. Nie liczyła się szybkość, gdyż każdy z zawodników musiał skończyć swoje przedmioty. Bez różnicy, czy jeden skończy w dzień, a drugi będzie pracować tydzień. Małym problemem dla Dalora była wysokość np. kowadła czy paleniska. Część zapasów musiał przeznaczyć na stalowe, prymitywne podwyższenia, na które stawał i pracował. Toczak do ostrzenia miecza, był za wysoki, by mógł dosięgnąć stopą. Musiał wytworzyć dodatkowe pręty, które przybiwszy do podeszwy buta pozwalały wprowadzać toczak w ruch. Co prawda musiał się obejść bez buta, ale to było do przeżycia. Jedzenie podawano 3 razy dnia, o tych samych porach. Rano, po południu i wieczorem. Po uporaniu się z uciążliwościami skupił się na pracy.
Pierwsze skupił się na toporze. Topory w Meskröng były pospolite niczym chleb. Dalor musiał się mocno wysilić, by stworzyć dzieło godne króla. Przypomniał sobie historię o toporze z dawnych wieków. Broń doskonale wyważona, że, mimo iż była przeznaczona na dwie ręce, możliwe było atakowanie jedną. Dodatkowo wojenne doświadczenia procentowały. Wiedział jak powinna byś stworzona broń nie tylko na pokaz, ale i do wojaczki. Ów mit postanowił dosłownie przekuć w rzeczywistość.
Był to topór dwuręczny z jednym ostrzem. Charakteryzował się bardzo ciekawą rękojeścią, na której znajdowały się dwa mniejsze ostrza zdolne zadać cios z zaskoczenia, by zyskać nad wrogiem przewagę np. uderzając przeciwnika z tyłu. Nieco wyżej ładne i wyrafinowane rzeźbienia. Cała rękojeść wykonana została z czarnej stali. Jako dodatek umieścił nieco wyżej jadeit. Sama głowica była połączona z ostrzem 3-ma połączeniami, a głownia dodatkowo umocniona. Ostatnim zakończeniem było niewielkie ostrze również dla szybkiego zadania ran. Całość wyważona była na szyjce, dzięki czemu doskonale trzymała się w ręku, a doświadczony wojownik mógł nawet posługiwać się nią jednorącz, o ile posiadał odpowiednią siłę i umiejętności. Tworzenie broni zajęło 2 dni.
Następnym dziełem do wyrobienia, była zbroja. Musiał stworzyć coś, co było mocne i mobilne zarazem. W pamięci zapadł mu schemat zbroi zwanej bechteris. Nie można jej było wykonać dla krasnoludów z powodu zbyt dużej ilości elementów na zbyt małej wysokości mieszkańców Meskröng. Było to połączenie kolczugi z elementami zbroi płytowej. Dzięki zachodzącym na siebie płytkom świetnie chronił korpus oraz uda, pozostawiając manewrowe zdolności ramion. Można było w niej walczyć jak i paradować, dlatego pozwolił sobie na ozdobienia. W okolicy obojczyka umiejscowił labrador. Piękny niebieski kamień miał być symbolem przychylności bogów nieba. Wykonanie tejże zbroi zajęło 3 dni.
Ostatnim zadaniem był amulet. Tutaj było nieco ubogo w historii krasnoludów. Wojenna ekonomia oraz brak znaczącej ilości kobiet nie sprzyjał zabawom w wytwarzanie pierdoł. Był za to inny naród specjalizujący się tego rodzaju babskimi rzeczami… W czasie swojej podróży do Lashin pracując dorywczo u pewnego starego kowala natknął się na schemat pięknego amuletu, jednakże nigdy nie miał ani czasu, ani chęci, ani tym bardziej materiału do wykonania go. Dalor jednak zapamiętał ów schemat i oto nadszedł dzień jej realizacji.
Amulet przypominał nieco kobietę o przedłużonych kończynach siedzącej na błękitnym diamencie, również użył tutaj lazuryt. Był to symbol jedności Królowej i Króla. Było to główny kamień tego amuletu w kształcie małego serca. Nieco nad nim znalazło się miejsce na bursztyn. Praca nad dziełem zajęła pół dnia.
Po 5 dniach każdy skończył swoje prace. Twory zostały przetransportowane do zamku, gdzie Król i Królowa wybierali poszczególny komplet. Po dokonanych wyborach wychodzili z zamku i publicznie okazywali, w czym paradują, co było równoznaczne z wyborem nowego nadwornego zbrojmistrza.
Czekano cały dzień i noc na to by para królewska wybrała ekwipunek. Wtem pojawili się. Król w gustownym bechterisie z pięknym czarnym toporem w ręku, a królowa błyszczała lazurytowym amuletem. Tym o to sposobem Dalor przez ostatnie 10 lat cieszy się szacunkiem na dworze królewskim, jako Królewski Zbrojmistrz.
W czasie względnego pokoju zajmuje się także naprawianiem biżuterii, gdy jakiś pijany pan szlachciur spadnie ze schodów i zniszczy sobie pierścień (krasnolud zębami się jednak nie zajmuje). Głównie jednak dba o broń i pancerze Armii Królewskiej.
Umiejętności:
- Języki na poziomie doskonałym: khazalid, ganhi, wspólny.
- Języki na poziomie bardzo dobrym: ytgotye
- Języki na poziomie średnim: quarlei (pomysł ojca, który zakładał, że trzeba znać język wrogów i skierować ich broń przeciwko nim. Głównie dotyczy to języka pisanego).
- Języki na poziomie słabym: quahr (potrafi go rozczytać, jeśli da mu się trochę czasu)
- Doskonała pamięć. Jeśli dany projekt/schemat zainteresuje go mocno, będzie go pamiętać do końca życia. Pamięta bardzo dużą ilość schematów bez konieczności powtarzania. Wystarczy, że kiedyś wykonał dany przedmiot, by sobie go zapisać w głowie.
- Świetne umiejętności tworzenia, naprawiania i konserwowania broni każdego rodzaju oraz zbroi od średniej po najcięższe.
- Nabył również umiejętności jubilerskie. Potrafi posklejać pęknięte pierścionki, amulety, bransolety itp. Potrafi stworzyć biżuterię, o ile dostanie odpowiednie schematy.
- Potrafi też stworzyć narzędzia użytku codziennego.
- Podstawowe umiejętności walki bronią białą (głównie topory, toporki do rzucania, młoty) oraz władania tarczą.
"Jak brodacz chce se pirdnąć, to se pirdnie." Krasnolud o krasnoludach.