Go to footer

Dramatis Personae

Moderator: Pomniejsze bóstwa


Dramatis Personae

Postprzez Kannagi » 16 lis 2012, o 01:33

Schemat karty postaci:

Imię:
Nazwisko/ Ród:
Przydomek:
Nacja:
Wiek:
Funkcja/zawód/klasa/profesja:
Wyznanie:
Kraj pochodzenia:
Wygląd:
Charakter:
Historia:
Umiejętności:
Ekwipunek:

Postać musi zostać zaakceptowana przez przynajmniej jednego MG.
Kust er mich? wol tûsentstunt,
tandaradei,
seht wie rôt mir ist der munt!


Filmy & Książki & Manga i anime & Facebook

Wszystko zostało już powiedziane, ponieważ jednak nikt nie słucha, trzeba wciąż zaczynać od nowa.

Cain || Flavius ||Syriusz || Will || Eilian || Lythia || Nalinne || Ysbail || Shizuka || Erion
Avatar użytkownika
Kannagi
Władczyni Tej Kuwety
 
Posty: 10337
Dołączył(a): 24 paź 2012, o 00:21


Re: Dramatis Personae

Postprzez Selene » 16 lis 2012, o 01:34

Imię: Arisa
Nazwisko: Rustler
Rasa: Człowiek
Wiek: 22 lata
Zawód: Złodziejka

Wygląd: Niska, dosyć krucha sylwetka podsuwa wrażenie, że Arisa jest osobą bezbronną, niezdolną do większych wysiłków fizycznych. Jest to po części prawdą, jednak brak siły dziewczyna potrafi nadrobić nieprzeciętną zwinnością. Jej długie, nie ścinane nigdy włosy są ukryte pod szerokim kapturem płaszcza, którego zwykła nie zdejmować, gdy nie zachodzi taka potrzeba. Na bladą twarz wysuwają się jedynie pojedyncze, kruczoczarne kosmyki. Spośród zazwyczaj pogodnej buzi, zdecydowanie wyróżniają się jasne, żywe oczy dziewczyny, przywodzące na myśl ciekawskie ogniki. Arisa zadbała o to, by jej ubiór nie odbiegał specjalnie od ubioru innych osób. Pod rozpiętym czarnym płaszczem, dostrzec można skrawek niegdyś białej koszuli. Resztę garderoby stanowią wygodne spodnie do jazdy konnej oraz skórzane buty z wysoką cholewą, zawsze ciasno zawiązane.

Charakter: Rzeczą naturalną jest, że każdy dba przede wszystkim o swoje dobro. Niektórzy jednak, jak Arisa stawiają je znacznie ponad szczęście innych, czerpiąc korzyści pełnymi garściami, z czego się tylko da. Nie docierają do niej oczekiwania innych, trudno ją czymkolwiek urazić. Jest osobą błyskotliwą i zaradną, ale nie potrafi radzić sobie z innymi ludźmi, mało tego - jest prawdziwą ofiarą jeśli chodzi o funkcjonowanie w społeczeństwie. Chcąc rzucić nieznanemu przechodniowi zalotne spojrzenie, na jej twarzy pojawia się uśmiech seksowny jak marchewka, a gdy zdarzy się jej opowiedzieć zabawną według niej historię ludzie w najlepszym przypadku patrzą na nią z politowaniem. Mimo to, można uznać ją za sympatyczną osobę, lepiej jednak nie obnosić się przy niej swoim majątkiem, jeśli takowy się posiada. Widząc przedmiot o sporej wartości, niespokojne oczy dziewczyny błyszczą się jedynie jeszcze bardziej, a ona sama zapomina o bożym świecie. Wbrew pozorom nie przywiązuje się specjalnie do rzeczy, czy ludzi, bo doskonale wie, że jedno jak i drugie można doskonale wymienić na coś jeszcze bardziej cennego, a mianowicie pieniądze.

Historia: Zapytana o przeszłość Arisa, zazwyczaj wybucha gromkim śmiechem i na poczekaniu wymyśla kolorową opowieść, łagodnie powiedziawszy odbiegającą od prawdy. A robi to w sposób przekonujący, będąc osobą kłamiącą niemal nałogowo. Historię dziewczyny naprawdę zna nieliczne grono zaufanych osób. Dziewczyna urodziła się w kupieckiej rodzinie, na obrzeżach Kynlios. Nigdy nie chodziła głodna, ale też nie zaznawała większych luksusów. Swoje życie z tamtego okresu określa mianem „bezbarwnego”. Jej głównymi zajęciami były wtedy pomaganie ojcu w handlu końmi oraz opiekę nad nimi. Stąd nauczyła się jeździć konno, co było jej małą ucieczką od rodziny, podążającej nieustannie za pieniądzem. Z wiekiem ciągła bezczynność zaczynała ją męczyć, a podsłuchując w karczmach o heroicznych historiach bohaterów, zapragnęła poznać wielki świat bliżej. W wieku 18 lat Arisa zdecydowała się na ucieczkę z rodzinnego domu. Zrobiła to bez większego problemu, nie pałała miłością do rodziny, która widziała w niej tylko możliwość zarobku. Gdzieś w okolicach dziesiątego dnia podróży, gdy znalazła się wystarczająco daleko od domu, zrozumiała, że był to najgłupszy pomysł na jaki zdołała kiedykolwiek wpaść. Przymierając głodem, spędzała kolejną noc pod gołym niebem. Nawet, gdyby nie była osobą zbyt dumną na przeprosiny, nie wiedziała już jak wrócić do domu. Zrozumiała wtedy, że bez pieniędzy pozostanie nikim. Przez pewien czas nie tylko kradła, aby przeżyć, ale i kształciła się w najstarszym zawodzie świata. Dopiero po dwóch latach zdołała wyjść na „prostą”, jeśli tak to można nazwać. Nabrała wprawy w kradzieży, mogła pozwolić sobie na spanie w oberżach, zakup ubrań niebudzących ogólnego zgorszenia. Tym samym stała się osobą, którą przysięgła nienawidzić. Nie było mowy o pięknych czynach, o których słyszała za młodu, od kiedy głód nie pozwalał jej racjonalnie myśleć, a wyglądem przypominała raczej stertę brudnych szmat, niźli bohaterkę. Później też nie było o nich mowy, ponieważ wieku 22 lat trafiła do Lashin, a życie jakie prowadzi w obecnej chwili wydaje się jej wystarczająco ciekawe i wygodne.

Umiejętności: Jazda konno, kradzież, perswazja, posługiwanie się sztyletami.

Ekwipunek: Kilka wytrychów, dwa sztylety, rozmieszczone po różnych częściach garderoby, sakiewka z pieniędzmi, niewielki tobołek, w którym trzyma pół bochenka chleba, zawiniętego w koszulę na zmianę.
Avatar użytkownika
Selene
Seler
 
Posty: 53
Dołączył(a): 3 lis 2012, o 01:41


Re: Dramatis Personae

Postprzez Rami » 17 gru 2012, o 01:27

Imię: Dalor
Nazwisko/ Ród: Kaor
Przydomek: Brodacz (Nadany w Lashin z wiadomego powodu. Choć nikt się tak do niego nie zwraca, uważa go za komplement).
Nacja: Krasnolud.
Wiek: 214 lat
Profesja: Zbrojmistrz / Płatnerz na Dworze Królewskim w Lashin.
Wyznanie: Tradycyjne wierzenia krasnoludów.
Kraj pochodzenia: Meskröng

Wygląd: Dalor nie wyróżnia się specjalnie od swoich barczystych braci. Mierzy około 125 cm i waży z 120 kg. Masywny sześcian dopełnia dość wczesny okres łysienia, co jest rodzinne - każdy Kaor po setce zaczyna łysieć. Góra część czaszki nie posiada owłosienia, a długie do łopatek, brązowe włosy są utrzymane z tylnej jej części. Oczywiście jak każdy krasnolud posiada brodę. Dalor na swojej posiada charakterystyczne dwa warkocze, które rozplątuje i rozczesuje raz na tydzień, by znów je spleść. Twarz dość surowa, jakby wieczne niezadowolona. Raczej nie wygląda na towarzyskiego, lecz przemawiają za nim oczy, z których dobrze mu patrzy. Wyglądu dopełniają krzaczaste brwi, kartoflany nos oraz tatuaż na lewym przedramieniu będący dowodem brania udziału w ostatniej bitwie z białymi diabłami.

Obrazek

Charakter: Wpojono mu porządek, pracowitość i solidność. Jedyny chaos jaki toleruje to burdy w knajpach. Jest wierny i godnym zaufania kompanem, choć z pewnością nie jest duszą towarzystwa. Skłania się zdecydowaniu ku dobru. Nie pozostaje bierny na niesprawiedliwość innych. Docenia punktualność i sam jej przestrzega. Bardzo ceni sobie zaradność i nie znosi obiboków. Tak samo w swoim miejscu pracy i na kwaterze wszystko musi być na swoim miejscu. Towarzysko daleko mu do duszy towarzystwa. W zależności od rangi spotkania jest miły i małomówny, lub małomówny. Jednakże dzięki podróżowaniu jest bardziej otwarty na konwersacje, niż inni pobratymcy. Po prostu nie jest gadułą. Z rozmową jest u Dalora jak z pracą, treściwie i konkretnie.

Historia: Dalor przyszedł na świat w niewielkiej mieścinie. Był prawie najmłodszym z sześciorga rodzeństwa. Najstarszy zwał się Gorrim. Kolejno licząc od niego mamy: Belgar, Khaor, Hunrin, Vorak, Rhagar, Dalor i Mungrin. Ród ten od dawien dawna znajdował swoje miejsce w kuźni. Nie inaczej było z tą generacją. Najstarszy odziedziczał pracownię po ojcu. Reszta musiała iść w świat i znaleźć swoje miejsce.
Dzieciństwo trwało na nauce, wpajaniu dyscypliny i kształceniu się w przyszłym fachu. Doskonała pamięć zdecydowanie pomogła Dalorowi w postępach w nauce. Ojciec był wymagającym, lecz dobrym nauczycielem. Jako weteran dawnej wojny z białymi diabłami domyślał się, że to samo czeka jego synów. Dlatego też Holor (tak zwał się ojciec) zadbał o dyscyplinę i rygor, by wojna ich nie zaskoczyła i co gorsza nie okryła ich rodu hańbą. Nie mylił się. Meskröng zostało zaatakowane i pod sztandar wezwano czterech z jego synów. Dalor był za młody. Brakowało mu raptem trzech lat by osiągnąć pełnoletność i wyruszać z braćmi, lecz prawo było nieugięte. Pozostał więc i wciąż kształcił się pod czujnym okiem ojca.
W wieku 120 lat został zwerbowany i ruszył na front. Tak jak i bracia nie był desygnowany do walki na pierwszym froncie, lecz zadaniem było zaopatrywać wojaków w broń i zbroje, które dadzą wojownikom szanse wygrać. Wszakże, kim jest zacny wojownik ze złomem w rękach i na sobie? Taka funkcja bynajmniej Dalorowi nie przeszkadzała. Pracował dzielnie i wytrwale, a radością była nie ilość ubitych elfów, ale ilość ubitych elfów jego bronią. Radością była wiadomość chwalących się żołnierzy, że oberwali, lecz dzięki zbroi rana nie okazała się głęboka. Wojna trwała jeszcze dwa lata. Nabyte na niej doświadczenie okazało się drogocenne, powrót do domu jednak nie był radosny. Aż trzech jego braci poległo; Belgar, Hunrin i Vorak. Okryli Ród chwałą poległych, tak jak to się stało z braćmi ojca. Żaden nie przyniósł hańby. Żałoba trwała, krótko, ale stypę mało kto zapomni.
Powrót do normalnych obowiązków przyszedł szybko. „Praca to najlepsze lekarstwo na żałobę”, zwykł mawiać ojciec i zgodnie z tą radą postąpiła cała rodzina.
Powoli każdy obierał swoją drogę. Najstarszy odziedziczył kuźnię, gdyż ojciec ulegał coraz bardziej czasowi. 53 lata po wojnie, w wieku lat 423 odszedł z tego padołu. Dalor miał wtedy 173 lata. Dalor oraz starszy brat Rhagar zostali i pomagali prowadzić kuźnię Gorrimowi. Dwadzieścia lat później obaj bracia pozostawili rodzinne strony i poszli w świat.
Dalor podróżował ku południowi znajdując tu i ówdzie tym czasową pracę. Powoli, lecz stanowczo zbliżał się coraz bliżej granicy z Lashin. W rocznicę równej 200-tki postanowił zapędzić się na obczyznę.
W Lashin, dzięki doskonałej znajomości wspólnego, klimatyzacja przebiegała bez większych problemów. Podśmiewano się czasem ze wzrostu krasnoluda, lecz mało kto odważył się to mu powiedzieć wprost. Raz w jednej z karczm sam rozprawił się z czterema rasistami skutecznie pozbawiając ich uzębienia. Dłużej zagrzał cztery litery w miejscowości Pirnam, gdzie zostawszy „czeladnikiem” (tak naprawdę przecież umiał o wiele więcej niż człowiek, lecz takie było prawo) tamtejszego, po prostu starego kowala i szybko udowodnił, że jest drogocennym nabytkiem. Przeznaczenie jednak nie pozwoliło Dalorowi tam osiąść na stałe. Zaledwie cztery lata potem nastąpiło wydarzenie na skalę państwową. Nadworny kowal odchodzi na emeryturę i poszukiwano jego godnego następcy z każdego zakątka Lashin. Wszyscy chętni musieli udać się do Meydy, gdzie przeprowadzano bardzo rygorystyczne sprawdziany. Wymogami było pismo polecające od swojego mistrza, u którego się terminowało, oraz odpowiedni wiek. Można było się ubiegać do lat 40, co by nie organizować takich zawodów, co 5 lat. Oczywiście wiek tutaj tym bardziej działał na korzyść krasnoluda. Z błogosławieństwem starego wyruszył do stolicy.
Na miejscu zastał ludzi od groma. Znalazło się też kilkunastu krasnoludów, a nawet elfów co niemal raziło oczy.
Pierwsza próba była bardzo teoretyczna. Miała wykluczyć co po niektórych. Zadania opisowe były bardzo szczegółowe i zasadniczo trudne. Zwłaszcza dla kogoś, kto jednak przynajmniej dobry w te klocki nie był. Ten system dość skutecznie redukował ilość napaleńców. Dalor przeszedł ją bez trudu.
Kolejna rudna składa się z 3-ch praktycznych zdań. Pierwsze: Wykuć topór dla Króla. Drugie: Wykonać pełną zbroję dla Króla. I trzecie: Wykuć najpiękniejszy amulet dla Królowej. Dwa pierwsze miały symbolizować siłę i kunszt twórców. 3-cia próba symbolizowała pracę jako sztukę. Każdy zawodnik był umiejscowiony w innym miejscu stolicy, by zminimalizować szansę plagiatu. Był też zamykamy pod strażą. Nikt i nic nie ma prawa przerywać pracy kowali. Wszyscy mieli taką samą ilość surowców i mógł ją wykorzystać w całości na jeden dany przedmiot. Potem ilość odnawiano. Czas był zasadniczo nieograniczony. Nie liczyła się szybkość, gdyż każdy z zawodników musiał skończyć swoje przedmioty. Bez różnicy, czy jeden skończy w dzień, a drugi będzie pracować tydzień. Małym problemem dla Dalora była wysokość np. kowadła czy paleniska. Część zapasów musiał przeznaczyć na stalowe, prymitywne podwyższenia, na które stawał i pracował. Toczak do ostrzenia miecza, był za wysoki, by mógł dosięgnąć stopą. Musiał wytworzyć dodatkowe pręty, które przybiwszy do podeszwy buta pozwalały wprowadzać toczak w ruch. Co prawda musiał się obejść bez buta, ale to było do przeżycia. Jedzenie podawano 3 razy dnia, o tych samych porach. Rano, po południu i wieczorem. Po uporaniu się z uciążliwościami skupił się na pracy.
Pierwsze skupił się na toporze. Topory w Meskröng były pospolite niczym chleb. Dalor musiał się mocno wysilić, by stworzyć dzieło godne króla. Przypomniał sobie historię o toporze z dawnych wieków. Broń doskonale wyważona, że, mimo iż była przeznaczona na dwie ręce, możliwe było atakowanie jedną. Dodatkowo wojenne doświadczenia procentowały. Wiedział jak powinna byś stworzona broń nie tylko na pokaz, ale i do wojaczki. Ów mit postanowił dosłownie przekuć w rzeczywistość.
Był to topór dwuręczny z jednym ostrzem. Charakteryzował się bardzo ciekawą rękojeścią, na której znajdowały się dwa mniejsze ostrza zdolne zadać cios z zaskoczenia, by zyskać nad wrogiem przewagę np. uderzając przeciwnika z tyłu. Nieco wyżej ładne i wyrafinowane rzeźbienia. Cała rękojeść wykonana została z czarnej stali. Jako dodatek umieścił nieco wyżej jadeit. Sama głowica była połączona z ostrzem 3-ma połączeniami, a głownia dodatkowo umocniona. Ostatnim zakończeniem było niewielkie ostrze również dla szybkiego zadania ran. Całość wyważona była na szyjce, dzięki czemu doskonale trzymała się w ręku, a doświadczony wojownik mógł nawet posługiwać się nią jednorącz, o ile posiadał odpowiednią siłę i umiejętności. Tworzenie broni zajęło 2 dni.
Obrazek
Następnym dziełem do wyrobienia, była zbroja. Musiał stworzyć coś, co było mocne i mobilne zarazem. W pamięci zapadł mu schemat zbroi zwanej bechteris. Nie można jej było wykonać dla krasnoludów z powodu zbyt dużej ilości elementów na zbyt małej wysokości mieszkańców Meskröng. Było to połączenie kolczugi z elementami zbroi płytowej. Dzięki zachodzącym na siebie płytkom świetnie chronił korpus oraz uda, pozostawiając manewrowe zdolności ramion. Można było w niej walczyć jak i paradować, dlatego pozwolił sobie na ozdobienia. W okolicy obojczyka umiejscowił labrador. Piękny niebieski kamień miał być symbolem przychylności bogów nieba. Wykonanie tejże zbroi zajęło 3 dni.
Obrazek
Ostatnim zadaniem był amulet. Tutaj było nieco ubogo w historii krasnoludów. Wojenna ekonomia oraz brak znaczącej ilości kobiet nie sprzyjał zabawom w wytwarzanie pierdoł. Był za to inny naród specjalizujący się tego rodzaju babskimi rzeczami… W czasie swojej podróży do Lashin pracując dorywczo u pewnego starego kowala natknął się na schemat pięknego amuletu, jednakże nigdy nie miał ani czasu, ani chęci, ani tym bardziej materiału do wykonania go. Dalor jednak zapamiętał ów schemat i oto nadszedł dzień jej realizacji.
Amulet przypominał nieco kobietę o przedłużonych kończynach siedzącej na błękitnym diamencie, również użył tutaj lazuryt. Był to symbol jedności Królowej i Króla. Było to główny kamień tego amuletu w kształcie małego serca. Nieco nad nim znalazło się miejsce na bursztyn. Praca nad dziełem zajęła pół dnia.
Obrazek
Po 5 dniach każdy skończył swoje prace. Twory zostały przetransportowane do zamku, gdzie Król i Królowa wybierali poszczególny komplet. Po dokonanych wyborach wychodzili z zamku i publicznie okazywali, w czym paradują, co było równoznaczne z wyborem nowego nadwornego zbrojmistrza.
Czekano cały dzień i noc na to by para królewska wybrała ekwipunek. Wtem pojawili się. Król w gustownym bechterisie z pięknym czarnym toporem w ręku, a królowa błyszczała lazurytowym amuletem. Tym o to sposobem Dalor przez ostatnie 10 lat cieszy się szacunkiem na dworze królewskim, jako Królewski Zbrojmistrz.
W czasie względnego pokoju zajmuje się także naprawianiem biżuterii, gdy jakiś pijany pan szlachciur spadnie ze schodów i zniszczy sobie pierścień (krasnolud zębami się jednak nie zajmuje). Głównie jednak dba o broń i pancerze Armii Królewskiej.

Umiejętności:
- Języki na poziomie doskonałym: khazalid, ganhi, wspólny.
- Języki na poziomie bardzo dobrym: ytgotye
- Języki na poziomie średnim: quarlei (pomysł ojca, który zakładał, że trzeba znać język wrogów i skierować ich broń przeciwko nim. Głównie dotyczy to języka pisanego).
- Języki na poziomie słabym: quahr (potrafi go rozczytać, jeśli da mu się trochę czasu)
- Doskonała pamięć. Jeśli dany projekt/schemat zainteresuje go mocno, będzie go pamiętać do końca życia. Pamięta bardzo dużą ilość schematów bez konieczności powtarzania. Wystarczy, że kiedyś wykonał dany przedmiot, by sobie go zapisać w głowie.
- Świetne umiejętności tworzenia, naprawiania i konserwowania broni każdego rodzaju oraz zbroi od średniej po najcięższe.
- Nabył również umiejętności jubilerskie. Potrafi posklejać pęknięte pierścionki, amulety, bransolety itp. Potrafi stworzyć biżuterię, o ile dostanie odpowiednie schematy.
- Potrafi też stworzyć narzędzia użytku codziennego.
- Podstawowe umiejętności walki bronią białą (głównie topory, toporki do rzucania, młoty) oraz władania tarczą.
Ostatnio edytowano 17 sty 2013, o 18:38 przez Rami, łącznie edytowano 1 raz
"Jak brodacz chce se pirdnąć, to se pirdnie." Krasnolud o krasnoludach.
Avatar użytkownika
Rami
 
Posty: 104
Dołączył(a): 13 gru 2012, o 02:57
Lokalizacja: Podhale


Re: Dramatis Personae

Postprzez Laela » 22 gru 2012, o 15:37

Imię: Sisil
Nazwisko/ Ród: d’Agaarok
Przydomek: Sis
Nacja: Człowiek
Wiek: 18 Lat
Funkcja/zawód/klasa/profesja: Dama Dworu
Wyznanie: .
Kraj pochodzenia: Cadre
Wygląd: Jest to niewysoka zgrabna dziewczyna. Ma długie sięgające bioder, lekko kręcone blond włosy. Przeważnie są one lekko spięte z tylu, tak aby nie wpadały do oczu. Widuje się ją w dosyć skromnych sukniach jak na jej stan. Zazwyczaj jest to długa do podłogi suknia - bez żadnych zbędnych zdobień, prosta- w kolorach pastelowych bądź ciemnych spięta w 3ch miejscach( w pasie, nad piersiami i tuż pod nimi) ukazująca jej zgrabna talię.
Suknie te nie mają ramion, tylko rękawy zaczynające się od linii pachy. Na szyi nosi dziwny wisiorek w dodatku na rzemyku. Nie jest to jej symbol rodowy czy tez godło…Ma skromne pantofelki na płaskiej podeszwie ze skóry- zawsze dopasowane do ubioru. Nie nosi zbędnej biżuterii ani zdobień. Ma przekłute uszy ( 3 dziurki 1 w lewym uchu 2 w prawym)ale jej kolczyki nie rzucają się w oczy- są tak malutkie. Twarz ma delikatną, opaloną. Cała urodę dziewczyny podkreślają jej błękitne oczy- i delikatne jak wietrzyk perfumy. Nie maluje się i nie upiększa. Na jej twarzy zawsze gości szeroki, słodki, niewinny, uśmiech.
Wygląda dość podobnie jak ona.

Obrazek

Charakter: Jest nad wiek dojrzała. Na pierwszy rzut oka spokojna, cicha, dobrze wychowana, skryta- jak każda szlachcianka. Lecz po poznaniu można zauważyć jej dynamikę w działaniu, szczerość, szlachetność, a nawet buntowniczość, nieposkromiona duszę i wielkie ambicje….Nigdy nikomu nie skarży się na swój los, nie pokazuje ze jest jej smutno, ze się czegoś boi, ze cos ja boli, ze cos jest nie tak. Jednak dobry obserwator zauważyłby wszystko w jej oczach, które wyrażają wszystko, cała jej dusze, cały niepokój, emocje…Uśmiech nigdy nie znika z jej twarzy- tylko czasami jak zostaje sama…..

Historia: Nie tak dawno -10 dni temu przybyła do miasta, nikogo tu nie zna poza królową, z której prośby tu przybyła. Jest pół sierotą. Matka zmarła przy porodzie a ojciec wyjechał w świat z ważną misją. Niewiele mówi o swojej przeszłości- przeważnie zapytana odpowiada:" było minęło i już nie wróci- po co to rozpamiętywać?". Wiadomo jednak iż nie jest z byle jakiej rodziny- odziedziczy spory spadek, majątek, ziemie…
True Story:
Sisil jest jedynaczka. Przyszłą panią jednej czwartej części Cadru i pierwszą dziedziczką tronu całego kraju. Jej ojciec, dostał swoją część kraju od swojego ojca, który podzieli swoje państwo na cztery części, pomiędzy swoich synów. Na nieszczęście, jest jedyna kobieta w rodzie. Jej kuzyni prawie, że biją się o jej rękę i bynajmniej nie dlatego, że jest śliczna kobietą, a dla polowy kraju, która mogą mieć dzięki temu małżeństwu. Podczas nieobecności jej ojca, każdy z kuzynów próbował szczęścia, jednakże żadnemu Sisil nie dała twierdzącej odpowiedzi. Wiedziała, co stanie się, jeśli pójdzie na taka propozycję- będzie żona z tytułu, nigdy nie zazna miłości, czy ciepłego słowa. Jej jedynym obowiązkiem będzie rodzenie dzieci. Ojciec chcąc uchronić jedynaczkę przed takim losem, wiele razy próbował wydać ja za mąż, jednakże jego plany również nie wypaliły. Sisil dorastała, robiła się coraz piękniejsza, było coraz więcej zalotników coraz ciężej było odgonić od niej kuzynów. Pewnego razu, kiedy to ojciec Sisil wyruszył na wyprawę jej najstarszy kuzyn, przyjechał do dziewczyny w odwiedziny i pod pretekstem przeproszenia jaj za swojego młodszego brata przywiózł podarki. Sisil nawet nie spodziewała się tego, co wydarzyło się później…Otóż, w ramach gościnności, kuzyn pozostał na kilka dni w jej zamku, widziała się z nim codziennie. Przynosił jej kwiaty, adorował ją, aż w końcu zaproponował małżeństwo. Sisil naprawdę bardzo kochała swego kuzyna, chyba najbardziej ze wszystkich, poza tym, był jedynym, który nie ubiegał się o jej dłoń. Mało brakowało by się zgodziła. Poprosiła Serge’a o czas, by mogła to przemyśleć, mężczyzna się zgodził. Mijały kolejne dni, kiedy młodzi przebywali ze sobą, aż w końcu niania Sisil zareagowała na jej poczynania. Kategorycznie zabroniła jej pobierania się z ukochanym kuzynem, przypominając słowa ojca. Dziewczyna rozpaczała cały wieczór, próbowała się bronić jednak na niewiele to się zdało. Następnego dnia, przy kolejnym romantycznym spotkaniu w ogrodzie odmówiła kuzynowi. Serge strasznie wściekł się na nią, krzyczał, wymachiwał rękami, oskarżał. Dziewczyna stała jedynie ze spuszczona głową wysłuchując tego wszystkiego. Na szczęście Serge nie widział, iż dziewczyna płakała, odmawiając mu. Na koniec dnia, bratanek jej ojca opuścił zamek. Ale to nie był koniec jej kłopotów. Następnego dnia, przyjechał kolejny z kuzynów, znów starając się o nią, i tak przez najbliższe dwa tygodnie bez przerwy, lecz w gronie kandydatów do jej ręki nie było Serge’a. Kuzyni przyjeżdżali i odjeżdżali, a młoda już kobieta, czekała z utęsknieniem na tego, którego kochała całym sercem…W dzień przed przyjazdem ojca zjawili się w zamku jej wujowie. Przyjęła ich, jak na damę przystało i ugościła odpowiednio. Wszystko niby toczyło się pomyślnie, gdy w pewnym momencie, kiedy postanowiła udać się na spoczynek jej wujowie zaczęli rozmawiać o sprawach polityki. Nie wypadało teraz opuszczać gości, pod nieobecność ojca, była przedstawicielka swojej części kraju. Usłyszała wiele aluzji, do tego, ze jeśli nie wyjdzie za mąż za któregoś z ich synów, siła ja przymuszą. Na szczęście akurat tym momencie zjawił się sie jej ojciec zmęczony podróżą. Przybył dzień wcześniej i jak na szczęście usłyszał cala rozmowę dotycząca jego córki. Wszedł, udając, że nic nie słyszał i teatralnie odegrał zdziwienie, obecnością swoich braci. Po tym wydarzeniu ojciec Sisil, postanowił chronić swoja córkę jak tylko mógł, przed własnymi braćmi i ich niecnymi zamiarami. Uznał, ze dziewczyna będzie najbezpieczniejsza na dworze Lashin, któremu nie byłoby na rękę ani wojny w Cadre ani zwiększenie potęgi jednej ze stron toczącego sie od lat konfliktu. W liście napisał wszystko, co powinna wiedzieć królowa, by zapobiec ewentualnym zagrożeniom. Wiedział, ze jego córka nie jest bezbronna,w końcu notorycznie łamała zakaz i uczyła się jak walczyć, o tym tez nie omieszkał wspomnieć królowej. Księżniczką wyruszyła potajemnie w podróz do innego państwa. Nie miała wielkiego orszaku, by nie budzić podejrzeń, ale tez po to, by jej kuzyni nie zatrzymali jej w drodze. Byli nieprzewidywalni. Dla nich Sisil była jedynie mięsem, który miał zapewnić im większe królestwo. Wyruszyła z zaufanymi sługami swojego ojca, dobrymi wojownikami, którzy mieli jej zapewnić bezpieczeństwo na czas podróży. Jednakże jeden z wujów dowiedział się o „ucieczce” bratanicy i nasłał na jej orszak swoich ludzi na czele z własnym synem. Miał posunąć się do gwałtu na dziewczynie, by potem wziąć z nią ślub, ratując „honor” rodziny. Jego plan nie powiódł się. Przyboczna straż poświeciła swoje życia dla Panienki, by ta zdążyła uciec. Dlatego tez do Meydy przybyła konno w eskorcie jednego strażnika a zarazem opiekuna, który zostawiając ja w dobrych rękach powrócil do królestwa.


Umiejętności: Nieliczni wiedzą tez o niej cos więcej… Nie jest tylko Milady…W komnacie w kufrze przy łóżku , zamkniętym na kłódkę do której tylko ona ma klucz, leży łuk, kołczan , strzały, luźna bluzka, gorset, spodnie…Jest doskonała łuczniczką, niejednokrotnie wygrywała ze swoim mistrzem w pojedynku, a także jest dobrym jeźdźcem, na tyle dobrym by moc w cwale celnie strzelić do celu nie zmieniając przy tym kierunku jazdy, ani szybkości. Lecz o tym wiedzą tylko niektórzy ..

Ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, 2 sztylety, Koń- Ogier- Puszek, Kufer z ubraniami, drobiazgi niezbędne dla niej.
Forget if you think I feel ashamed a wild thing never felt sorry for anything...!

"Podczas pożaru kliniki psychiatrycznej zginęło 18 ludzi, 6 smoków, dwóch geniuszy zła i 1 pokemon."M.P.
Avatar użytkownika
Laela
Bogini Rozpusty i Nieszczęścia
 
Posty: 764
Dołączył(a): 21 gru 2012, o 20:32


Re: Dramatis Personae

Postprzez Lilly » 22 gru 2012, o 16:05

Imie: Lilly
Nazwisko: Muireach ( dawniej po matce Grenvill )
rasa: półelfka
wiek: 25 lat

Wygląd : Lilly jest młodą dziewczyną o szczupłej sylwetce, oczach w kolorze szmaragdowozielonym.
Ciepły brąz włosów przetykany był pasmami o różnym odcieniu, mienił się, gdy dziewczyna głowę nieco przechyliła. W jasnym świetle zdawało się, że są przetykane złotem, choć kolorem bardziej przypominały ciemny kasztan. Szczupła twarz o ciemnych, prawie czarnych łukach brwi. Blask świec na twarz padał by wydobyć z jej oczu ciemny szmaragd.

Charakter: Oddanie przestrzega zasad etykiety. Po matce odziedziczyła pewne cechy charakteru jak prostoliniowość i spokój. Trochę nieśmiała i zamknięta w sobie. Głęboko skrywa emocje. Krytycznie patrzyła na zachowanie swojej kuzynki Victorii i na jej wpływ na Arillę, choć w głębi duszy podziwiała je za odwagę. Nie chodzi na zabawy bo ją○ to nie bawi. Woli zamknąć się w bibliotece z dobra książką lub pójść na spacer a ma gdzie. Lasy są takie wspaniałe i piękne. Wszystko, co robiła zdawało się sprawiać jej przyjemność, nawet jeśli była to mała rzecz. Lilly wiedziała, że małe rzeczy potrafią być piękne, jeśli wkłada się w nie odpowiednią ilość radości, serca i zaangażowania.


Historia [ czasy przed przeprowadzką w nowe miejsce]
Rodzice Lilly poznali sie w Lashin, na balu zorganizowanym na cześć Królowej. Zakochali sie od pierwszego wejrzenia i choć bardzo starano się nie dopuścić do ich związku, na przekór wszystkim pobrali się. W 5 lat później na świat przyszła ich córka . Nadali jej imie Lilly. Wychowała się na prowincji z dala od miasta. Pod czujnym okiem wynajętej przez jej matkę guwernantki uczyła się czytać, pisać i zachowywać się jak dama. Często odwiedzała swoje kuzynki w Lashin Całkiem niedawno przedstawiona w towarzystwie.



Wszystko zaczęło się od zaproszenia na ślub jednej z kuzynek, Arilli. Lubiła ją bo była spokojna ale pod wpływem Viki, ta stawała się małym diablątkiem. Jednak, obie były jej bardzo bliskie. Teraz nie mogła doczekać się kiedy obie zobaczy i wyściska. Po ceremonii zaślubin miały pojechać do miasta na dwór do Królowej. Po drodze zatrzymały się na noc w karczmie. I od tej chwili zaczęła się fala niepowodzeń oraz plag. Zaczęło się od spaceru po nocy i to do lasu. Sama nie miała pojęcia co je podkusiło by tam pójść. Nie chciała za bardzo iść ale z drugiej strony nie chciała pozwolić by dziewczyny sale szwędały się po nocy. Poszła i żałowała tego potem. W lesie było jak w lesie nocą, zimno, ciemno i nieprzyjemnie. W pewnym momencie ktoś ja odepchnął od dziewczyn a gdy upadła na śnieg, zauważyła że nie ma Arilli. Długo ja szukały ale bezskutecznie. Po kilku minutach wołania, wreszcie ją odnalazły, leżała nieprzytomna. Jakoś z pomocą Victorii udało jej się donieść kuzynkę do karczmy, gdzie dostały reprymendę od męża Arilli. Orina. Wydawało się ze to koniec niepowodzeń ale to dopiero początek. W drodze na zamek stan Arilli pogorszył się na tyle że wezwano medyka, który stwierdził zgon Arilli. Dla Lilly był to szok. Nie mogła uwierzyć że w taki sposób straciła kuzynkę. Było to dziwne. Gdy przybyły na zamek, dowiedziała się że Arilla miała na szyi dwa ślady, jakby ja cos pokąsało. I nikt nie chciał powiedzieć im co się stało. Zaczęły się dochodzenia, ona i Viki były przesłuchiwane. To był prawdziwy koszmar. A najgorsze to że zabroniono im o tym mówić. Sprawa Arilli ucichła nagle, nawet o pogrzebie nikt nic nie mówił. Włącznie z jej matką, która teraz upodobała sobie [co dziwne] Lilly jako towarzyszkę a Victorie gdzieś odesłała. Teraz to ona musiała spędzać czas z ciotka, czytać jej, śpiewać i wysłuchiwać narzekania. Nawet teraz ciotka nie mogła wybaczyć że jej siostra a matka Lilly poślubiła elfa i odwrotnie. Rodzina elfa nie pogodziła się że ten pojął za żonę człowieka. Przez co ona stała między młotem a kowadłem. Cierpiała z tego powodu ale nie miała wyboru. Wtedy też do niej doszły tragiczne wieści. Wybuchła epidemia a jej rodzice zmarli. Została sama na świecie bez grosza przy duszy. Tylko z tym co miała teraz przy sobie. Nie mogła pogodzić się z ich śmiercią, żałowała że nie było jej razem z rodzicami. Kochała ich bardzo...i nie mogła nawet ich pożegnać a najgorsze to że zabroniono jej nosić żałobę, wspominać i mówić o nich...
W tym samym czasie zaczęły się na zamku dziać kolejne dziwne rzeczy. Najpierw bunt służby, przez który ona trafiła pod opiekę kapłanek, ledwo żywą i jedną noga na tamtym świecie a potem ciotka zaczęła chorować. Wszystko zaczęło się od dnia w którym w pokoju ciotki pojawili się mężczyźni, ubrani na czarno i z paką którą wtargali do pokoju cioteczki. Na oko paka mogła zmieścić ludzkie ciało. Gdy mężczyźni ulotnili się, ciotka kazała jej otworzyć wieko. Zawartość jaką zobaczyła, przeraziła ja śmiertelnie. W paczce leżała Arilla która patrzyła na nią swymi niebieskimi oczyma i gdyby nie to że wiedziała że ona umarła, myślałaby że jej kuzynka robi sobie z niej głupie żarty. Była jak żywa i nawet teraz nie miała pojęcia czy była to lalka tak doskonale zrobiona na wzór Arilli czy jakie licho. Ciotka najwyraźniej była zadowolona bo pokiwała głową i kazała jej zamknąć wieko a pakę wsunąć pod swoje łóżko.
Ale wracając do zdrowia ciotki a raczej jego braku. Ze trzy razy ciotka miała atak. Łapała się wtedy za serce a ona....nie była pewna czy to były omamy ale to raczej działo się na prawdę. Nad głową ciotki, w czasie ataku widziała czarny obłok, parę zielonych złośliwych oczu , słyszała śmiech. Nieprzyjemny złośliwy śmiech. Trwało to kilka sekund, by po chwili zniknąć wraz z atakami boleści ciotki. Gdy pierwszy raz to zobaczyła, zaraz powiedziała o wszystkim ciotce ale ta ofuknęła ją że gada głupoty i żeby przestała bo inaczej zamkną ja w zakładzie dla obłąkanych. Potem jeszcze dwa razy miała takie ataki a ona widzenia ale już nikomu nie powiedziała o nich. Martwiła się o ciotkę, bo teraz ona była jej prawna opiekunką. Ale do czasu. Pewnego pięknego dnia, ciotka ze łzami w oczach wezwała ją do siebie, oznajmiając ze przyjedzie po nią wuj, a brat jej ojca i że ją zabiera do siebie. Wśród szlochów ciotki i spazmów, przeczytała pospiesznie list w którym była mowa iż niedługo po nią przyjadą. Niedługo bo jeszcze tego samego popołudnia wuj w raz ze swoją bandą wjechali na dziedziniec zamku. Niestety, musiała pożegnać się z ciotką i pojechać do nowego domu.

Od tej chwili zaczął się nowy etap w jej życiu.

Umiejętności:
- etykieta dworska
- taniec
- haft
- śpiew
- wspólny w stopniu doskonałym w piśmie i mowie
Ostatnio edytowano 23 gru 2012, o 19:30 przez Lilly, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
Lilly
 
Posty: 192
Dołączył(a): 5 lis 2012, o 06:01


Re: Dramatis Personae

Postprzez Laela » 22 gru 2012, o 16:39

Imię: Talissa
Nazwisko/ Ród: nie znane
Przydomek: Tali
Nacja: Człowiek
Wiek: ok 25 lat
Funkcja/zawód/klasa/profesja: Czarodziejka
Wyznanie:
Kraj pochodzenia: Lashin
Wygląd: Jest to niewysoka, ok. 160 kobieta. Ma ciemne brązowe włosy sięgające jej do pasa. Zawsze rozpuszczone ewentualnie w razie potrzeby spięte tak aby nie wpadały do oczu. Szczupłą sympatyczną twarz zdobią zielone oczy, które podkreśla jej opadająca niesfornie grzywka. Ubiera się w bordowe szaty czarodziejki po lekkiej przeróbce- mianowicie bez ramion, lecz z rękawami. Zdobione są złotymi zdobieniami na końcach rękawów.. dekoltu, spódnicy. Przez środek jej szaty przechodzi cienki zloty pasek łączący dekolt szaty z jej końcem. Na jej łabędziej szyi na rzemienu wisi wisiorek kształtem przypominający pająka, lecz po dłuższych oględzinach można zauważyć iż jest to jakis pradawny symbol*... Pod rękawami szaty, na rękach dziewczyny są zawiane rzemienie… Nikt nigdy nie wnikał dlaczego tak jest. Obuwie przeważnie czarne, wygodne, mające ułatwić jej przemieszczanie się jak również pościg. Dłonie jej mają dziwne znaczki od strony zewnętrznej. Prawdopodobnie kolejne symbole ochronne.
Obrazek

Charakter: Jest zaradna kobietą. Może się odgryźć jak ktoś jej nadepnie na odcisk. W stosunku do przyjaciół, mentorów jest mila i uprzejma ale dla ludzi którzy widza ja po raz pierwszy sprawia wrażenie obojętnej. Zawsze stara się pomoc komuś, kto pomógł jej.

Historia: Będąc małym dzieckiem przyciągała dużo kłopotów zadawaniem róznych dziwnych pytań dotyczących magii. Ludzie z wioski uważali, że jest ona przeklęta, potępiona dlatego tez zmusili jej rodziców by odprawili córkę z wioski. Jako młoda dziewczyna została oddana pod opiekę mentora i za razem nauczyciela. Dzięki temu trafiła do Maydy. Swoje dzieciństwo spędziła studiując różne zaklęcia- co ja bardzo ciekawiło i intrygowało. Dlatego tez pomimo swojego młodego wieku jest dobrą czarodziejką.
Historia paru miesięcy wstecz: Podczas ‘wyprawy’ po składnik magiczny dla swojego mentora przez przypadek znalazła się w innym świecie. Poznała sympatycznego nieznajomego, który pomógł jej wydostać się z tej krainy w sposób niemoralny niestety. Nie oponowała. Gdy obudziła się w swoim świecie dowiedziała się że jest w ciąży. Kapłanki, które ją pielegnowały postanowiły wyruszyć w drogę, by upewnić się czy ich przeczucia co do ciązy są właściwe. Niestety po drodze karawana zostałą napadnięta. Nie pamiętała co się stało, ocknęła się otulona w futra a nad nią czuwały 2 kobiety- góralki. Jak się okazało- przeżyła i została znaleziona przez Górskiego księcia i uratowana z racji ciąży. Nie znała ich praw- uczyła się języka i przyswoiła go na poziomie porozumienia. W krótkim czasie okazało się, że Soren- włądca górali postanowił zostać ojcem jej dziecka, a co za tym idzie-ona została oficjalnie jego żoną. Ufała mu i można powiedzieć, że również się w nim zakochała. Nie była to ta sama miłość co do nieznajomego, który pomógł jej się wydostać, była innego rodzaju, ale naprawdę, całym sercem go pokochała, tak samo jak i jego rodzinę.
Niestety nie wszyscy zaakceptowali wybór Sorena, ale nie da się wszystkich uszczęśliwić.
Umiejętności: Władanie magią. Zafascynowała ją od małego i wykrztałciła się na czarodziejkę. Upodobała sobie magię ognia i magię leczenia. Chciała pomagać ludziom, ale i rónież się bronić. Dzięki temu może ‘pomagac’ ludziom, którzy tego potrzebują jak również bronić.
Ekwipunek:
• Naszyjnik
Obrazek
• Notatniki z zapiskami trudnych zaklęć/skłądnikami,
• chusteczka z wyhawtowanym symbolem magów Leshin.
* symbol mogący świadczyć o tym iż jest ona strażniczką bądź opiekunką.
Forget if you think I feel ashamed a wild thing never felt sorry for anything...!

"Podczas pożaru kliniki psychiatrycznej zginęło 18 ludzi, 6 smoków, dwóch geniuszy zła i 1 pokemon."M.P.
Avatar użytkownika
Laela
Bogini Rozpusty i Nieszczęścia
 
Posty: 764
Dołączył(a): 21 gru 2012, o 20:32


Re: Dramatis Personae

Postprzez Laela » 17 sty 2013, o 02:02

Imię: Jasmin

Nazwisko/ Ród: Nie pamięta

Przydomek: chwilowo brak

Nacja: półelf

Wiek: 8 lat

Funkcja/zawód/klasa/profesja: Do tej pory jakoś udawało jej się zdobyć jedzenie przy pomocy kradzieży czy z gniazda jajek czy ze straganu bułki

Wyznanie:

Kraj pochodzenia: Kynlios

Wygląd: Była to niewysoka dziewczynka ok. 120 cm wzrostu. Gdyby nie jej długie wijące się złoto-białe włosy sięgające niemal do kolan, gdzieniegdzie skotulone, jeszcze gdzie indziej z suchymi liścmi oraz coś co kiedyś z pewnością było sukienką i rajstopami, nikt nie pomyślałby, że jest to dziewczynka. Zakocmolona twarz ukrywała idealnie jej karnację, która w rzeczywistości była ciut ciemniejsza niż jasna u ludzi. Twarz dziewczęcia owalna, nawet można rzec że śliczna, gdyby nie fakt brudu na policzkach. Jedno oko miała błękitne, drugie zaś żywo zielone. Długa grzywka przykrywała oba, więc niewiele osób zauważało rozbieżność. Ubranie było brudne, za małe, podziurawione, a nawet pokrojone tak, by jeszcze się w nie zmieścić, pomimo, że dawno już z niego wyrosła, ale dziecko nie śmierdziało. Jakoś tak się składało, że pomimo odrzucającego wyglądu, w jakimś stopniu zachowywała higienę. Sukieneczka, sięgająca do połowy jej ud, była postrzępiona na dole, rozerwana, czasami rozcięcie sięgało jej do pasa, ale zazwyczaj w miejscach, które nie odsłaniały jej przyszłych kobiecych wdzięków- właściwie można rzec, że kiedyś było to nawet ładną sukienką zwykłej małej mieszczanki. To samo tyczy się pończoch- dawno z nich wyrosła, dlatego obecnie sięgają jej za kolano, są rozerwane po bokach, ale związane jakimiś sznurkami. Buciki ma plecione z trzciny, widać, że własna robota.
Charakter: Wystraszone dziecko, takie sprawia wrażenie. Tak naprawdę jest bardzo zagubiona. Nieśmiała, niewiele mówi- pomijając fakt, że od jakiegoś czasu w ogóle nie mówi. Jest inteligentna, jednakże jeszcze nieukształtowana w żaden sposób.

Historia: Jest potomkiem Mieszczanki i elfa szarego. Historia tego dziecka nie jest kolorowa. Jej rodzicielka pochodziła z dość dobrze ustawionego rodu mieszczańskiego. Została ona wydana za mąż, za 15 lat starszego mężczyznę. Nie kochała go, musiała jednak podkładać się pod niego co noc. Mężczyzna chciał mieć potomka, jednakże po wielu próbach nie udało się mu jej zapłodnić. Mężczyzna zwalał winę na kobietę, że jest bezpłodna, jednakże nadal próbował. W końcu sprowadził do domu jakąś inną kobietę, która miała dać mu potomka i tylko tyle. Jednakże jak na prawdziwego męża przystało nie darował swojej żonie- ciągle próbował.
Ojciec- elfi łowca, polował, czasami nadmiar zwierzyny sprzedawał na targu w pobliskim mieście ludzkim.
Pewnego dnia oboje spotkali się przy jednym straganie, gdzie Ona chciała zakupić królika, On zaś chciał go sprzedać. Wtedy poczuli do siebie coś, zaiskrzyło. Zaczęli spotykać się potajemnie, niby na targu, a jednak nie. W końcu oboje się w sobie zakochali. Ich spotkania stawały się częstsze, aż pewnego razu, kiedy to Ona miała więcej wolnego czasu, bo ślubny wyjechał gdzieś załatwiać sprawy i On nałowił tyle, ile nigdy w życiu… Spotkali się, poszli w las, na łąkę- ICH łąkę, gdzie poza nimi nie było nikogo i stało się. Ona nie oporowała- w końcu żyła w przekonaniu, że nie może mieć dzieci. Dnia następnego, kiedy znów się spotkali, powiedział jej, że ją bardzo kocha, ale musi wyjechać, że po nią wróci i wtedy uciekną razem gdzieś, gdzie nikt ich nie znajdzie. Mija 8 rok, a jego jeszcze nie ma. Kobieta w krótkim czasie dowiedziała się, że jest w ciąży. Doszła do wniosku, że jeśli jej mąż po powrocie znów ją weźmie, będzie mogła powiedzieć, że jest to jego dziecko. Tak też się stało. Sielanka trwała do urodzenia małej. Wtedy to piastunki zobaczyły, że dziewczynka ma lekko zaostrzone czubki uszu i różnokolorowe oczy. Uszy byłyby jeszcze do wytłumaczenia, jednak jedno oko żywo zielone a drugie błękitne nie bardzo. Błękitne oko odziedziczyła po matce, zielone zaś po ojcu. Niestety przyrodni ojczulek miał piwne oczy. Dodatkowym atutem mówiącym przeciwko dziecku był jej odcień skóry- matka miała niemalże białą karnację, ojciec podobnie. Złote włosy też nie były odziedziczone po rodzinie. Na samym początku trwała radość, jednakże im bardziej dziewczynka rosła tym mniej przypominała ojczyma. Mężczyzna domyślał się, że nie jest to jego dziecko, ale póki kobieta milczała, nie miał powodu by podważać jej słowa. W końcu nie wytrzymał. Pewnej nocy brutalnie ją wziął, mówiąc, że teraz chce kolejne dziecko i ma mu je dać. Kolejnej nocy sytuacja się powtórzyła i trwała przed jakiś czas. Dodatkowo okładał swoją żonę, aż w końcu ta błagając go by przestał przyznała się do zdrady. Mężczyzna dostał furii. Uderzył żonę w twarz, ta straciła przytomność. Następnie jeszcze parę razy ją uderzył. Dziecko zaś wybudził w nocy i wygnał na dwór. Pozwolił jej jednak się ubrać, lecz zakazał wracać do domu. Od tego czasu musiała sobie radzić sama. Niestety jej wolność nie trwała zbyt długo- została złapana przez handlarzy niewolnikami. Ludzie Ci zabrali ją ze sobą, do większego miasta- by na niej zarobić. Wędrowała z kolumną niewolników. Szła gdzieś po środku. Ręce miała związane, ale lina strasznie jej zdarła nadgarstki i dalsza wędrówka była bardziej bolesna, niż męcząca. Handlarze wystraszeni, że przez te rany nie zarobią na niej majątku, rozwiązali ją, przywiązując ją za pas, między dwoma innymi kobietami. Miała możliwość manewrową, lecz nie wiedziała jak wypłatać się z więzów. Próbowała, aż pewnego dnia kobieta za nią zlitowała się i jej pomogła. Uciekła.

Umiejętności: Nie zna ich jeszcze. Mówi w języku wspólnym

Ekwipunek: Materiałowa torebka przewieszona przez ramię, a w niej zawinięty w białą chusteczkę z wyhaftowanymi inicjałami matki złoty medalik od matki, parę kawałków suchego chleba, trzy orzechy, parę ziarenek słonecznika, sznurek, połowa ugryzionego jabłka, kawałeczek spleśniałego sera, ładnie zwinięty kawałek materiału-być może kiedyś był czyjąś koszulą.
Forget if you think I feel ashamed a wild thing never felt sorry for anything...!

"Podczas pożaru kliniki psychiatrycznej zginęło 18 ludzi, 6 smoków, dwóch geniuszy zła i 1 pokemon."M.P.
Avatar użytkownika
Laela
Bogini Rozpusty i Nieszczęścia
 
Posty: 764
Dołączył(a): 21 gru 2012, o 20:32


Re: Dramatis Personae

Postprzez Nedrin » 17 sty 2013, o 02:11

Imię: Orrin
Nazwisko/Ród: d'Ervendor
Przydomek: brak
Nacja: Człowiek
Wiek: 27 lat
Rodzeństwo: Siostra (19 lat).
Funkcja: Dowódca wojska
Wyznanie:
Kraj pochodzenia: Lashin
Wygląd: Ma około 184 cm wzrostu, ciemne, lekko falujące włosy do ramion i brązowe oczy. Na jego twarzy widnieje starannie przystrzyżony, krótki zarost. Dzięki treningom i dyscyplinie narzuconej mu przez ojca jest sprawny i dobrze zbudowany. Nie należy jednak do typowych wojowników-siłaczy, bardziej ceniąc sobie technikę i wyszkolenie.
Charakter: Jest niezwykle lojalny wobec swego rodu. Już będąc dzieckiem szybko dał sobie wpoić zasady swego rodu: pracowitość, męstwo i oddanie sprawie. Dosyć miłe usposobienie i znajomość dobrych obyczajów pozwalają mu zaskarbiać sobie sympatię wielu ludzi. Lubi dyskusję i nigdy nie stroni od towarzystwa, co przejawia się licznymi znajomościami - zwłaszcza z kobietami. Mimo to, czasem chce też pobyć w samotności; ma wtedy czas, by spokojnie rozważyć różne sprawy i rozmyślać na najróżniejsze tematy. Ma wówczas skłonności do marzycielstwa. Z tego też powodu zwykle unika typowych dworskich przepychanek uważając je za płytkie i krótkowzroczne. Ceni sobie konkretne rozwiązania i dlatego bardziej odnajduje się w roli Zarządcy, niż Dworzanina. Chociaż nigdy nie dał po sobie poznać, aby posiadał zdolności magiczne, bardzo ceni sobie magię; imponuje mu jej tajemna natura.
Historia: Pochodzi z rodu d'Ervendor, który należy do jednego z najbardziej szanowanych rodów w królestwie. Położone pośród bujnych lasów i rwących rzek ziemie rodu d'Ervendor stanowią istotny punkt na trasie wielu kupieckich karawan, zaś malowniczy charakter tej krainy dopełniają także połyskujące w promieniach słońca, śnieżne szczyty gór w oddali. Dzięki szlakom handlowym oraz trafnym decyzjom podjętym przez kolejne pokolenia, kraina ta przeżywa dziś rozkwit, a białe miasto Iversad tętni życiem. To właśnie w tym mieście na świat przyszedł Orrin i to tutaj się wychowywał. Staranna edukacja i mądrość przodków, w którą gorąco wierzy jego ojciec była podstawą do tego, by również Orrin pobierał nauki od najlepszych uczonych, jakich ten mógł pozyskać dla syna. Mimo to Orrin nie należał do najpilniejszych uczniów, zdecydowanie bardziej ceniąc sobie praktyczne zastosowania nauki, niż nudne teorie. Gdy dorósł, jak większość małych chłopców ze szlacheckich rodzin, rozpoczął też pobieranie nauk we władaniu bronią. Gdy ojciec uznał, iż ten dostatecznie dobrze opanował tę trudną wszak sztukę, posłał syna do wojska, by tam zdobył doświadczenie, ale przede wszystkim, aby - jak sam to określił - poznał świat i stał się mężczyzną.
Umiejętności:
- doskonała znajomość etykiety dworskiej,
- języki: wspólny (biegle w mowie i piśmie),
- doświadczenie w dowodzeniu niewielkimi oddziałami (przeszedł odpowiednie szkolenie; dowodził własnym oddziałem),
- zaawansowane szkolenia bojowe: taktyki walki pojedynczej i oddziału; taktyki walki bronią (głównie miecz i tarcza),
- dobrze opanowana jazda konna (w zwarciu, jako jeździec szarży),
- podstawowa znajomość łucznictwa,
- duża wiedza na tematy polityczne, historyczne, gospodarcze i kulturowe,
Ekwipunek:
- mieczy wykuty specjalnie, dla niego - podarunek od ojca,
- solidna tarcza z herbem rodu d'Ervendor,
- grawerowany sztylet,
Ostatnio edytowano 13 kwi 2013, o 08:57 przez Nedrin, łącznie edytowano 4 razy
Avatar użytkownika
Nedrin
 
Posty: 76
Dołączył(a): 16 sty 2013, o 22:54


Re: Dramatis Personae

Postprzez Acheron » 14 lut 2013, o 22:23

Imię: Kurdan
Nacja: Ork
Plemię: Czarne Słońce
Wiek: 20 lat
Zawód: Łowca Nagród
Wyznanie: Pan Zmierzchu
Kraj pochodzenia: Lashin

Wygląd: Jak na orczego mężczyznę Kurdan jest niski, mierzy zaledwie nieco ponad sześć stóp a co za tym idzie wiele kobiet przewyższa go wzrostem, choćby nieznacznie. Jednak posiada typową dla swej rasy masywną, muskularną sylwetkę, dzięki której nikt nie podejrzewał by go o szybkość i precyzję z której słynie. Kiedy może gdzieś zagrzać dłużej miejsca, nie żałuje sobie i często można zobaczyć go z brzuszyskiem wydętym od przejedzenia i zalatującego alkoholem. Uszy ma poszarpane, jakby ktoś wielokrotnie próbował mu je odgryźć, czarna broda, choć często brudna od wielu dni spędzonych na szlaku wydaje się nad wyraz zadbana, tak samo upięte z tyłu włosy. Szarozielona skóra pokryta jest licznymi bliznami, głęboko osadzone, żółte ślepia za dnia chronione są soczewkami z dymionego szkła, by osłonić oczy przed słońcem. Jego ubiór, często pokryty brudem i pyłem po wielodniowej wędrówce, stanowi mieszaninę mody orczej i ludzkiej. Ciężki płaszcz obszyty futrem okrywa skórzaną orczą zbroję, wzmocnioną metalem jedynie na tyle, by nie krępowała ruchów. Przez klatkę piersiową przewieszony ma bandolier z magazynkami do kuszy, u pasa zwisa ciężki, orczy tasak i sakwy na sprzęt. Kuszę nosi na plecach, a głowę zdobi kapelusz z symbolem plemienia, który lubi przyozdabiać drobnymi trofeami z najnowszych zdobyczy.

Charakter: Kurdan nie wydaje się być tak krwiożerczy jak wielu z jego pobratymców, ale tylko do momentu gdy ktoś stanie pomiędzy nim a jego celem. Gdy ktoś próbuje go okraść lub oszukać biorąc za tępego orka, wpada w gniew. Sam nie zwykł szukać kontaktu z nieznanymi mu osobami w celu innym niż interesy. W pracy uważa się za profesjonalistę i tak stara się zachowywać, choć zdecydowanie częściej wybiera opcję "martwy" w przypadku swoich zdobyczy. Gdy sporadycznie zdarzyło się by pobrał prywatne zlecenie, o dziwo nigdy nie złamał danego słowa ani też nie targował się o zmianę stawki jeśli zaszły nieustalone okoliczności. Jest chyba jednym z niewielu tak młodych orków, którzy najpierw myślą a dopiero potem walą, reszta wpada na to o wiele później, zakładając że dożyją. Nie brak mu cierpliwości i sprytu, potrafi tropić swą ofiarę całymi dniami bez wytchnienia, a jego niezwykle jak na orka otwarty umysł pozwala mu bez trudu chłonąć nowe idee, które następnie chętnie wykorzystuje w połączeniu ze sprawdzonymi, orczymi metodami.

Historia: Gdy Kurdan narodził się, szaman uznał że lepiej było by od razu zarżnąć szczeniaka gdyż i tak nie przeżyje pierwszej zimy. Był najbardziej cherlawy z trójki miotu, jego dwie siostry były nie tylko większe ale i na pierwszy rzut oka silniejsze od niego. Jednak nie tylko przeżył nadchodzącą zimę ale i wszystkie kolejne. Naturalnie jego wzrost nie umknął uwadze pozostałych dzieci dorastających w Fortecy Zmierzchu, więc szybko musiał nauczyć się walczyć o każdy skrawek jedzenia i nieustannie odpierać ataki większych rówieśników. Na szczęście choć bogowie poskąpili mu siły, tak typowej dla orczej rasy, wynagrodzili mu to z nawiązką obdarzając go bystrością umysłu, pewną ręką i sokolim wzrokiem. Nawet jeśli został pokonany, obity przez silniejsze dzieci i pozbawiony jedzenia, nie poddawał się, dzień po dniu stawiając czoła swym rywalom dopóki nie zdobył przewagi. Pierwszą procę skonstruował mając 6 lat, wycinając spory kawałek z czyjejś przepaski biodrowej. Ćwiczył się w niej nieustannie, kiedy tylko zdołał wymknąć się z fortecy, im sprawniej posługiwał się procą, tym cięgi które niegdyś obrywał stopniowo zanikały aż wreszcie kompletnie ustały. Żadne z pozostałych dzieci nie ważyło się do niego zbliżyć.
Wszystko to rozgrywało się na oczach starego Baszaga, jednego z nielicznych wojowników którzy zdołali dożyć starości. Pozbawiony oka i nosa, przygarbiony jarzmem lat, wciąż górował nad wieloma młodszymi od siebie siepaczami, sprawując niemą pieczę nad bandą wyrostków do której należał też Kurdan. Baszag dostrzegł w drobnym dziecku hart ducha przerastający pozostałe szczenięta i przygarnął go pod swe skrzydła. Rzadki to widok by starzec zainteresował się którymś z dzieci na tyle, by bezpośrednio przekazywać mu swą wiedzę i szkolić w oczekiwaniu na nadchodzące wyzwania wejścia w dorosłość.
Przez następne lata Kurdan był pilnym uczniem a Baszag wymagającym mentorem. Za dnia hartował ciało orczego dziecka ucząc go walki i nieustannie poddając testom siły, by wieczorami nauczać go języków i snuć opowieści ze swych młodzieńczych lat kiedy zapuszczał się w głąb kontynentu. Starzec próbował też wpoić młodzieńcowi podstawy łucznictwa, choć Kurdan wciąż doskonale radził sobie z procą nie był to oręż godny wojownika, jednak szybko okazało się że orcze łuki nie są dla niego odpowiednią bronią. Mimo iż Kurdan nabrał sił w porównaniu z cherlawym dzieckiem jakim niegdyś był, jego wzrost przeszkadzał mu w pełni wykorzystywać możliwości potężnego łuku. Jednak stary wojownik szybko znalazł alternatywę i kiedy tylko kolejna karawana zapuściła się w pobliże fortu, wygrzebał resztki złota jakie mu pozostały z czasów świetności i ruszył by targować się z kupcami. Zakupił ciężką kuszę i sprezentował ją swemu dorastającemu pupilowi. Nie było to nic górnolotnego, ot zwykła, wojskowa kusza, jednak dla Kurdana, mającego wtedy już 11 lat i powoli wkraczającego w dorosłość, ludzka broń była lekka jak piórko i poręczna nawet przy jego mikrym wzroście. Z początku jego rówieśnicy podśmiewali się z niego, w końcu cóż to za ork który używa ludzkiej broni? Jednakże historia szybko się powtórzyła, Kurdan okazał się doskonałym strzelcem i szybko nauczył się posługiwać swoją nową bronią z zabójczą precyzją znacznie przewyższając umiejętności swych rówieśników. Baszag nie dożył wejścia w dorosłość swego ucznia, przodkowie wezwali go do siebie na krótko przed 14 urodzinami Kurdana.
Stając się mężczyzną w wieku 14 lat, posiadając jedynie swą kuszę i skromny dobytek pozostawiony przez swego zmarłego mentora Kurdan wyruszył wraz z innymi wojownikami na swą pierwszą wyprawę. Wędrowali przez wiele dni, dawno opuściwszy granicę Lashin, gdy przedzierając się przez lasy wreszcie ujrzeli niewielką mieścinę u podnóża gór. Atak nastąpił pod osłoną nocy, dając im dodatkową przewagę zaskoczenia nad i tak już skromnymi oddziałami chroniącymi miasteczka. To nie była bitwa lecz rzeź, mająca na celu ograbienie miasta i pozyskanie nowych niewolników. Gdy inni wojownicy łupili miasto z dobytku i zaganiali ocalałych mieszkańców, pętając ich niczym zwierzęta w ciężkie kajdany, Kurdan dostrzegł niewielką chatkę, która wydawała się jeszcze nienaruszona. Wyważył drzwi i nim zdążył wejść przed nosem przeleciał mu bełt i wbił się w przeciwległą ścianę. Wkroczywszy do środka ujrzał skulonego w kącie przerażonego gnoma trzymającego kuszę, ręce tak mu się trzęsły że niefortunnie wystrzelił za wcześnie i nim zdążył ponownie przeładować, ork ogłuszył go obuchem swej broni. Gnom musiał być jakimś rzemieślnikiem, cała chatka wypełniona była najdziwniejszymi mechanizmami z metalu i drewna, których zastosowania ork nie mógł sobie nawet wyobrazić. Karzełek konstruował też kusze, kusze o mechanizmach tak złożonych jakich nie widywał nawet w księgach przywożonych przez kupców gdy handlowali z plemieniem. Spętał pospiesznie swego jeńca i odnalazł jego narzędzia, dobrze wiedząc że i tak starsi wojownicy nie pozwolą mu zabrać więcej, choćby uznali to wszystko za śmieci. Najmłodszym wojownikom przysługiwał jedynie jeden niewolnik i najmniejsza część łupu z każdej wyprawy.
Gdy gnom obudził się, słońce było już wysoko na nieboskłonie a wojownicy wracali do fortecy. Naturalnie, Kurdan słyszał docinki swych współbraci na temat swojego jeńca, karzełek znalazł sobie wreszcie odpowiedniego niewolnika, lecz nie zważał na nie, miał w głowie wystarczająco rozumu by dostrzec prawdziwą wartość swej zdobyczy. Zawarł umowę z gnomem, gdy ten stworzy dla Kurdana kuszę godną orczego wojownika, on zwróci mu wolność.
Przez następne miesiące zarówno gnom jak i jego pan ciężko pracowali. Kurdan wyruszając na kolejne wyprawy pozyskiwał materiały których potrzebował gnom, zaś ten pracował bez wytchnienia by zadowolić orka i odzyskać wolność. Za każdym razem gdy gnom skończył pracę, wojownik wyruszał by przetestować jej efekty i mimo iż budził coraz większy podziw wśród współplemieńców, wciąż był niezadowolony. Kiedy wreszcie jego współbracia pojęli jak wielki skarb posiada Kurdan, wielokrotnie próbowano odkupić jego niewolnika oferując zawrotne sumy, lecz ten zawsze odmawiał. Sam młodzieniec wiele nauczył się obserwując gnoma przy pracy, inny ork nie zaprzątał by sobie czymś takim głowy, lecz on spędził wiele dni i nocy wpatrując się w zręczne dłonie karzełka i zadając tysiące pytań, które jego niewolnik zapewne musiał uważać za idiotyczne, lecz zawsze udzielał odpowiedzi.
Trwało to wszystko ponad dwa lata, aż wreszcie gnom stworzył broń na tyle zabójczą, iż Kurdan musiał wreszcie przyznać iż jest to oręż godny wojownika. Masywna kusza stworzona z kości najdzikszych bestii, czarnej stali sprowadzanej z Kynlios i prastarych drzew powalonych w lasach Lashin, dla człowieka ciężka i nieporęczna, dla orka lekka i doskonale wyważona. Przy tym precyzyjna, wytrzymała i stworzona na miarę. Ponadto gnom wbudował w nią samopowtarzalny mechanizm przeładowania dzięki czemu wystarczyło wymienić magazynek po wystrzeleniu pięciu bełtów. Gnom wykonał również dla swego pana soczewki z dymionego szkła, by chronić oczy przed ostrym słońcem, tak zdradzieckim dla orczych wojowników.
Kurdan dotrzymał swojej części umowy, gnom w pełni zapracował na swą wolność. Wiedział jednak doskonale że jeśli sam nie wyprowadzi go daleko poza tereny plemienia, szybko zostanie ponownie pochwycony i zaharowany na śmierć przez jakiegoś głupca. Uznał że już najwyższa pora zobaczyć świat z perspektywy którą przedstawiał mu Baszag, nie jedynie poprzez plądrowanie kolejnych mieścin i z opowieści kupców. Spieniężył swój skromny dobytek, zakupując wszystko co uznał za potrzebne w czasie wędrówki i wyruszył wraz ze swym niegdysiejszym niewolnikiem wgłąb królestwa.
Rozstali się krótko po przekroczeniu granic orczych ziem. Młody wojownik był nieco zagubiony, trzymał się z dala od głównych traktów, wędrując przeważnie nocami. Zdążył już zatracić rachubę czasu gdy pewnej nocy dostrzegł w głębi lasu blask płonącego ogniska. Zakradł się ostrożnie i obserwował. Paru rabusiów, raptem czwórka, upijała się przy ogniu, świętując najwyraźniej kolejny udany napad. Nie zastanawiał się długo, posiadali prowiant i złoto, a wątpił by ktokolwiek ich żałował. Pod osłoną ciemności wystrzelał całą czwórkę nim zdążyli się zorientować skąd zostali zaatakowani. Gdy posilał się przy ogniu i ograbiał ciała powalonych zbirów znalazł przy jednym z nich list gończy. Najwyraźniej cała banda musiała zajść za skórę okolicznym mieszkańcom. Wrzucił zwłoki na wóz, zapewne skradziony, zapakował wszystko co uznał za warte zachodu i ruszył w poszukiwaniu najbliższego posterunku straży. Choć początkowo strażnicy byli nieufni i przez cały czas mierzono do niego z broni, kiedy pokazał swój ładunek dowódca był wyraźnie zadowolony. Kurdan otrzymał dwadzieścia koron od głowy, z pouczeniem że za żywych płacą dwa razy więcej i puszczono go wolno.
Od tamtej pory minęły ponad 4 lata a Kurdan jest rozpoznawalny w większości posterunków strażniczych na terenie Lashin. Bierze każdą dobrze płatną robotę i biada każdemu kto stanie mu na drodze do jego zdobyczy. Wielu zbiegów w królestwie ostatnie co zobaczyło przed śmiercią to masywna sylwetka orka i wystrzelony bełt.

Umiejętności:
- Języki: doskonale urko, dobrze wspólny, podstawy ganhi i khazalid;
- Doskonały strzelec;
- Dobry wojownik;
- Świetny tropiciel, dobrze skrada się, ukrywa i przygotowuje zasadzki;
- Podstawy inżynierii – swoją broń naprawi bez trudu;
- Podstawy opatrywania ran i zielarstwa;
- Podstawy jeździectwa i powożenia;

Ekwipunek:
- Ciężka kusza samopowtarzalna;
- Tasak;
- Nóż myśliwski;
- Magazynki z bełtami (5x5), (5x10) - rozrywające;
- Odzież i zbroja;
- Bandaże (2 rolki);
- Lina (10m);
- Plecak z prowiantem i derką;
- Zawartość sakw: rozmaite narzędzia, zapasowa cięciwa, listy gończe, mieszek ze złotem;
If you have to look along the shaft of an arrow from the wrong end, if a man has you entirely at his mercy, then hope like hell that man is an evil man. Because the evil like power, power over people, and they want to see you in fear. They want you to know you're going to die. So they'll talk. They'll gloat.

They'll watch you squirm. They'll put off the moment of murder like another man will put off a good cigar.

So hope like hell your captor is an evil man. A good man will kill you with hardly a word.
Avatar użytkownika
Acheron
 
Posty: 294
Dołączył(a): 15 lis 2012, o 17:27


Re: Dramatis Personae

Postprzez Bazyliszek » 11 sty 2016, o 15:37

Imię: Torel

Nazwisko/ Ród: Murtal

Przydomek: Bazyl

Nacja: Jaszczurolud

Wiek: 22

Funkcja/zawód/klasa/profesja: Mag (nekromanta)

Wyznanie: Wierzy w Boginię/Matkę Alma-Lodakę

Kraj pochodzenia: Lashin

Wygląd:Sylwetka wyprostowana, 180 cm wzrostu, nosi czarną szatę z dużym głębokim kapturem dla ukrycia swojej prawdziwej tożsamości. Chodzi z laską i księgą przytroczoną łańcuchem do pasa szaty. Przy pasie posiada również sakwę z bochnem chleba i butlą wody.

Charakter: Neutralny zły

Historia: Torel wychował się na bagnach z innymi Jaszczuroludami. Przygodę z Nekromancją rozpoczął w wieku 12 lat kiedy to jeden z plemieńców pokazał mu podstawy czarnej magi, która nie wiedzieć czemu od razu go zafascynowała. W wieku 15 lat, kiedy to wioska nie miała mu już nic do zaoferowania Torel wyruszył w świat w poszukiwaniu wiedzy. Już wtedy rozpoczął pisanie swojej księgi - własnego wydania Necronomiconu. Podróżował przez wiele miesięcy aż po 2 latach wędrówki spotkał innego Nekromante, którego po długich i żmudnych namowach przekonał do przekazania swojej wiedzy. I tak poznawał tajniki czarnej magi przez kolejne lata, chłonął wiedzę niczym istna gąbka aż w końcu dowiedział się wszystkiego co chciał, a wciąż było mu mało. Tak więc zostawił starca i ruszył dalej. I tak wędruje wciąż w poszukiwaniu zakazanej wiedzy, mając nadzieję odnależć sposób na zamianę włąsnej cielesnej skorupy w doskonała postać Licza - dającej mu możliwość wiecznego życia i bezkresnego poznawania najtajniejszych sekretów magii.

Umiejętności:Przywrócenie zmarłych do życia (zombie), zesłanie cierpienia, zesłanie choroby, trupi odór (chwilowy paraliż), Rozmowa z duchami, znajomość jężyka wspólnego, umiejętność przetrwania w trudnych warunkach, każde zaklęcie wymaga energii życiowej dlatego zazwyczaj ostatecznie wszystko wokół niego umiera.

Ekwipunek: Prosty kij, może posłużyć jako broń, sakwa podróżna a w niej( 1 chleb, 1 woda), księga "Necronomicon", talizman z podobizną kobiety przewieszony przez szyję.
Nie wszystko co zielone musi być jaszczurem!! :D
Avatar użytkownika
Bazyliszek
 
Posty: 22
Dołączył(a): 5 sty 2016, o 19:17


Re: Dramatis Personae

Postprzez Bloo » 10 gru 2017, o 01:01

IMIĘ: Aira Deprim
RASA: półelf
ZAWÓD: członkini objazdowej trupy muzycznej “Czerwone Łabędzie”
UMIEJĘTNOŚCI:
- nieźle śpiewa i gra na mandolinie;
- jazda konna;
- dobra łuczniczka i nieźle radzi sobie z tropieniem;
- zdolności łucznicze łączy z podstawą samodzielnego wytwarzania strzał (może nie najlepszych, ale działających)
- języki: północny dialekt wspólnego
WIEK: nieznany (ale coś około elfiej dorosłości zapewne, jeśli ktoś miałby zgadywać)

WYGLĄD:
Rysy twarzy i postawa od razu zdradzają, że ma się w do czynienia z elfem. Długie włosy o kasztanowym odcieniu nosi związane w warkocz, a grzywkę zawadiacko zaczesuje na bok, co ma odwracać uwagę od okaleczonych uszu oraz brzydkiej bliźnie na lewej skroni.
Wszyscy powtarzają, że jest za niska jak na elfa, ale metr siedemdziesiąt trzy i tak wystarcza, by być równą większości ludzkich mężczyzn, więc Aira jakoś specjalnie nie narzeka z tego powodu.
Nosi się wygodnie: spodnie, koszule i kamizelki oraz mocno wiązane buty z wysokimi cholewami, które sprawdzają się jako zestawy podróżne. Wszystko w stonowanych kolorach: zieleni, brązu i szarości.

CHARAKTER:
Ma prawdziwe predyspozycje do pakowania się w kłopoty i to nie dlatego, że sama chce się w nie pakować. Gdyby to tylko od niej zależało, żyłaby w spokoju i harmonii z całym światem, ale jakoś jej nie po drodze do tego celu.
Czasami szybciej coś powie, zamiast najpierw pomyśleć (słynie zwłaszcza z krytykowania rasizmu w bardzo nieodpowiednich momentach). Bywa lekkomyślna, ale jest też lojalna wobec swojej rodziny.
Jeśli zaś chodzi o jej amnezję, pogodziła się z tym całkowicie. Kiedyś próbowała szukać kontaktów z innymi elfami, ale nie przyniosło to żadnego sensownego efektu, dlatego porzuciła całkowicie próbę zrozumienia, kim jest i skąd się wzięła. Tym bardziej, że doskonale wie, kim teraz jest i to jej wystarcza.


Drogi Selvi,
Mam nadzieję, żeś zdrowy i dobrze ci się powodzi w drodze. Dawnośmy się nie widzieli, bracie i mam nadzieję, że niedługo to się zmieni. Na razie jednak zasłyszałem, że zatrzymujesz się w mieście, więc posyłam do ciebie Keva z przesyłką.
Wiem, wiem, że to dziwne, ale zanim coś powiesz, albo się zdenerwujesz, spójrz tylko na nią: wychudzoną, zabiedzoną i nieszczęśliwą. Widziałeś już, co jej zrobili z uszami? Obcięli czubki! Aż strach pomyśleć, co jeszcze by straciła, gdybym nie znalazł się w pobliżu razem z Kevem. Dorwali ją jacyś miastowi, po mojemu z karczmy wracali i próbowali się trochę rozerwać, a elfia dziewucha miała pecha, że stanęła im na drodze. Zresztą strasznie sponiewierana była, obawiam się, że nie była to jej jedyna przygoda tego dnia.
Mówię ci Selvi, cośmy się z Kevem natrudzili , żeby ją przekonać co by z nami poszła… Na szczęście zna wspólną mowę, chociaż najpierw wydawało się, że w ogóle nas nie rozumie. Ana uznała, że może u nas zostać na kilka dni, ale nie za długo. Nastroje w dolince bywają różne, sam wiesz najlepiej, chociaż cię długo u nas nie było. Elfia przybłęda nie przez wszystkich jest mile widziana, wiesz jak to pachołki, ubzdurajo sobie, że coś przynosi pecha i koniec. Toteż kiedy usłyszeliśmy, że będziesz występował ze swoimi w pobliskim mieście, postanowiliśmy posłać Keva, co by ci elfkę dostarczył. Zapytasz pewnie, na co ci ona? Ano przyznaję, że nie wiem, ale przyjęło się, że elfy to utalentowane muzykanty, czy jakoś tak, więc może na coś się przyda. A jak nie, zostawisz ją w mieście i tak zrobiliśmy dla niej tyle, co się dało. U nas nie może zostać, ot i wszystko, a ty zrób, co uznasz za stosowne. Może ma na imię. Rozumiesz to, Selvi?
Nazwaliśmy ją Aira, bo zwracanie się do niej: “dziecko, zrób to albo tamto” nie brzmiało najlepiej. Próbowaliśmy z niej coś wyciągnąć, ale zarzeka się, że nic nie pamięta. Nie wiem, Selvi, może ty będziesz miał więcej szczęścia, jeśli zdecydujesz się ją zatrzymać i ona będzie chciała zostać. Nie wiem. Dziwne to jakieś i faktycznie może o pecha przyprawić.
Tak czy siak, zrób co będziesz uważał za stosowne.
Twój brat,
Ivko


Od momentu wysłania Airy do Selviego minęło dwadzieścia lat i w tym czasie nie doszło do spotkania obu braci. Może dlatego, że Selvi skrzętnie omija dolinkę z rodzinną wioską.
Grupa podróżuje po całym Lashin, zatrzymują się w gospodach lub nocują pod gołym niebem, rozbijając prowizoryczne obozowisko. Są dla siebie jak rodzina i jeden za drugim w ogień by skoczył, a stanowią niezłą mieszankę osobowości i charakterów.


EKWIPUNEK:
- łuk i kołczan ze strzałami;
- nóż myśliwski;
- mandolina i książeczka, w której zapisuje własne porywy twórcze;
- sakiewka z niewielką ilością monet (w grupie panuje raczej wspólnota dobytku i pieniądze nie są w tym przypadku wyjątkiem, jednak pewne sumy w miarę możliwości są przydzielane każdemu, więc można czasem coś zachomikować);
- Aira ma swojego ulubionego konia i choć ciężko jest nazwać go jej własnością, to go zawsze zabiera ze sobą, kiedy trzeba z Malv zrobić wypad do miasta. Ogier nazywa się Diego i jest karym, wciąż dość młodym wierzchowcem.
“Hate to break it to you but that ship has sailed, wrecked, and sank to the bottom”
by Jaskier



Ilse ~Lyra ~Alice ~ Aika ~ Thomas ~ Aira ~
Avatar użytkownika
Bloo
Kropek
 
Posty: 7899
Dołączył(a): 24 paź 2012, o 00:36


Powrót do Strona główna forum

Powrót do Podręcznik gracza

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość