Kać założyła kącik z żarciem, więc ja, pijus pospolity, nie byłabym sobą, gdybym nie wyskoczyła z alkoholem.
Szalenie uwielbiam nowe smaki. Owszem, lubię się lekko wstawić, ale to jest mniej istotna część picia. Ważne są smaki i kosztowanie. Potrafię wydać zdecydowanie zbyt dużo nawet za małą buteleczkę alkoholu po to, by sprawdzić, jak to to smakuje. Zwykle potem pluję sobie w brodę, bo smakuje tak sobie, ale zaspokojenie ciekawości jest chyba warte każdej ceny.
Nie pijam już raczej czystej. Owszem, są przypadki, impreza, te sprawy - pociągnę z kielicha, ale to jak już konieczność towarzyska tego wymaga, a nie ma nic innego. Niby wódka nie ma smakować, ale nie lubię pić i jeść rzeczy, które mi nie smakują. Wybrzydzam też na część kolorowych i różne inne cuda. Wino jest dobre, ale tylko z odpowiednią ilością sera pleśniowego do zagryzienia. Piwo tak, ale gdy odchodzi od głównego nurtu - Lechy, Tyskie, Żubry i inne cuda pijam, gdy w knajpie nie ma nic innego. Likiery po kieliszku robią się za słodkie. Całkiem lubię rum, ale najlepsze są kolorowe driny. Gin z tonikiem smakował mi raz w życiu - puszkowana wersja w Petersburgu, zwykle na samą myśl o toniku robi mi się niedobrze. Najlepsze są drinki z rumem, potem z kolorowymi wódkami, następnie z whiskey. Lubię anyż i cudaczne dodatki póki nie są tonikiem. Tequila w moim przypadku odpada, póki uwzględnia żarcie soli. Nienawidzę soli.
W przyszłości skrzywdzę Was kącikiem piwnym, ale może to nie tak na wstępnie
Polecicie coś dobrego?