Uwielbiam herbatę. Byłabym w stanie zrezygnować z wielu rzeczy, ale nie z herbaty i książek. No, może jeszcze komputera z dostępem do sieci... Ekhm. W każdym razie, wypijanie kolejnych hektolitrów herbaty jest jednym z moich głównych celów w życiu i jest mi z tym bardzo, bardzo, ale to bardzo dobrze.
Herbata powinna być fusiasta. Czasem robię wyjątek - Dilmah nie jest takie zła - ale potrafię być pod tym względem szalenie wybredna. Zwykła Saga mi się zdarza, na kacu, z cytryną albo przynajmniej dwoma łyżeczkami cukru - ale to serio głównie wtedy, gdy przesadzę z alkoholem. Na Liptona jestem obrażona od dawna, gdy ktoś częstuje mnie tymi w torebkach-piramidkach, to nagminnie je rozcinam i zalewam same fusy, bo niesamowicie przeszkadza mi smak tej torebki w herbacie. Wczoraj zresztą obraziłam się też na zwykłego, klasycznego Liptona. Obrzydlistwo.
Najczęściej piję herbatę zieloną. Nigdy nie porwała mnie biała, czarna i czerwona czasem, niebieska (oolong) przekonuje mnie coraz bardziej. Lubię eksperymenty, ale mam kilka swoich ulubionych herbat, na cześć których wyprodukuję tu jeszcze w przyszłości poematy... Ale może nie tak od razu
Oprócz herbaty, lubię też mate i większość ziółek. Póki co nie udało mi się przekonać do lapacho, ale bardzo się staram. Z każdym razem stwierdzam, że nie znoszę tego bardziej, niż myślałam
A jak jest z Wami? Może polecilibyście coś dobrego/ciekawego do wypicia? ;D