przez Kannagi » 31 sty 2014, o 23:20
- To święcona, święcona - zapewnił ją olbrzymi anioł, którego mgliście kojarzyła z przeszłości. - Dobra święcona jest lekarstwem na wszystko... A my mamy bardzo dobrą święconą. Pierwszorzędną. Mamy też mirrę. - Uśmiechnął się, a ten uśmiech, choć przyjazny, mógł przestraszyć co wrażliwszych. - Zapalisz, wypijesz, i wtedy zobaczymy, czy działa...
- E, zadziałałoby, ale po spowiedzi i komunii - wtrącił się kolejny, o fiołkowych włosach i srebrnych oczach. - Tak będzie gorzej... Ale warto spróbować.
- Mamy jeszcze trawkę z Lourdes - dodał ich niewysoki kompan o miodowych włosach i szczerbatym uśmiechu. - I kadzidło. Ej, dobre, zapalmy kadzidło! Tylko pozamykajcie okna, chłopaki!
"Ja mam ich na co dzień" usłyszała rozbawiony głos Irit. "Z krótką przerwą, ale sama pomyśl... To i tak tysiąclecia."