- A ty od palenia oślepniesz i dostaniesz wrzodów płuc - odcięła się, zerkając na niego. Przez sekundę biła się z myślami, ale potem usiadła gwałtownie. - Wiem, że sama chciałam za tobą przyjechać, ale... - Spojrzała na niego poważnie. - Czego ty tak właściwie ode mnie chcesz, co? Po co mnie tu przywiozłeś? - Oparła brodę na przyciągniętym do piersi kolanie, nie odrywając jednak od niego wzroku. - Myślałam, że masz ze mnie zrobić żołnierza... I że zrobisz ze mnie żołnierza jak pojadę z tobą. A tymczasem... - Spojrzała w dal. - Tu jest tak ładnie i wszyscy są tacy mili, a ja czuję się jak gówno i nie mogę pozbyć się wrażenia, że o to właśnie ci chodziło... Żeby przyłożyć mi tym w łeb to grzecznie zbiorę tyłek do kadetów, pogodzona z losem, że tam jest moje miejsce. - Sposępniała. - I nie rechol się głupio ze mnie. Nienawidzę protekcjonalności. Serio się tak czuję i mówię ci to na poważnie, dobra?