Służba podała herbatę i ciastka, a potem wycofali się bezgłośnie. Chiyo zajęła miejsce obok starszej pani, najbliżej wyjścia - naginata leżała tuż przy niej. Zwykle w takich sytuacjach broń zostawiało się na zewnątrz, ale zarówno Shin, jak i ojciec mieli ze sobą katany, a matka - wakizashi. Tylko swatka pozostawała nieuzbrojona.
- Ta sprawa musi zostać między nami - zaczął Naruhisa, ledwie skończyły się oficjalne przywitania.
Ojciec zmarszczył brwi.
- Nie mogę się na to zgodzić. Zamach na życie cesarskiego syna...
- Na pewno nie powinno być to podawane do powszechnej wiadomości, ale należy powiadomić Jego Cesarską Wysokość oraz Szmaragdowego Czempiona. - Matka przerwała ojcu, a potem skłoniła głowę przepraszająco. - Istnieje niewielka szansa, że był to ktoś z zewnątrz. Na pewno ma to związek z procesem Ikoma-senseia...
- Lista podejrzanych jest krótka - wtrącił się Naruhisa i uśmiechnął się cynicznie. - Hidehito, Tsunehisa, nasz ojciec, Szmaragdowy Czempion bądź Czempion Lwa. Brałem jeszcze pod uwagę matkę, ale jest jeszcze za wcześnie na jej ruch.
Rodzice popatrzyli po sobie zmieszani. Wszyscy spodziewali się, że na liście podejrzanych znajdzie się pierwszy książę Hidehito, ale reszta chyba wzięła ich z zaskoczenia. Tylko Shin miał minę, jakby właśnie jadł wyjątkowo kwaśną cytrynę.
- Ależ Wasza Wysokość, dlaczego...
- Staram się myśleć trzeźwo i racjonalnie. Proszę uwierzyć, że podejrzewanie własnej rodziny o nasłanie na mnie shinobi - nawet, jeśli to miało być tylko ostrzeżenie - nie przychodzi mi łatwo. - Naruhisa skrzywił się. Rana, która dzięki inwokacjom zaczęła się już goić, znów nabrała intensywniejszego koloru. - Przyszedłem tu dziś z bardzo konkretną propozycją, Masaru-dono, Reika-dono. Nie przewidziałem tylko, że będziecie mieli dziś gości. - Spojrzał z wyrzutem na Shina.
- Ja też pierwsze słyszę - burknął Shin i spojrzał z wyrzutem na rodziców. - Jak daliście znać przez posłańca, żebym wrócił do domu, to mogliście wspomnieć o gościach...
Starsza pani otworzyła usta, ale Naruhisa powstrzymał ją gestem.
- Wiem, kim jesteście, Kaede-dono. Wiem, czym zajmuje się wasz klan i nie mam zamiaru negować jego roli. Gdybym jednak miał wyjście, nie ryzykowałbym współpracy z wami. Ponieważ jednak jesteśmy tu w takim, a nie innym gronie... - Naruhisa westchnął. - Uważam, że Cesarstwo w obecnej postaci nie ma przyszłości. Albo coś się zmieni, albo zgnijemy od środka. Nigdy nie interesował mnie tron, byłem gotów poprzeć najbardziej kompetentne z mojego rodzeństwa, ale ostatni kryzys w rodzinie cesarskiej udowodnił, że takiej osoby po prostu nie ma. Dlatego planuję się nią stać i zrobić to, co należy zrobić. I nie przyszedłem tu pertraktować ani się tłumaczyć - dodał stanowczo, patrząc na Masaru tak hardo jakby chciał go sprowokować do sprzeciwu. - Jestem tu, by odwołać się do waszego poczucia sprawiedliwości, Masaru-dono, Reika-dono. I do waszego osądu, Kaede-dono. - Spojrzał znowu na starszą panią. - Wiecie dobrze, jak wygląda w tej chwili rodzina cesarska. Ten konflikt już trwa i trzeba rozwiązać go jak najszybciej zanim przemieni się w coś gorszego.